sobota, 26 września 2015

Project Bags vol 2 - czyli wróżki, brokat i syrenki.

Dzierganie dzierganiem, ale fajnie jest mieć w czym przechowywać robótki. Wiadomo, teoretycznie można wszędzie. Nigdy jakoś nie uważałam się za gadżeciarę, ale od jakiegoś czasu zauważyłam, że wcale nie tyczy się to tematu około włóczkowego. Cóż... rodzajów i rozmiarów drutów wszelakich zaczyna mi pomalutku przybywać. Do tego małe stado różnych markerów, znaczników itd. Czego mi brakowało? Woreczków na robótki. Wiadomo, że dzierganie i obcowanie z samą włóczką jest najlepsze. Ale okazało się, że jeśli ma się obok piękną torbę przeznaczoną specjalnie na konkretny projekt to jest o wiele więcej frajdy.
No i tak oto jakiś czas temu wiedząc o szyciu prawie tyle co nic,zasiadłam i uszyłam sobie swój pierwszy taki schowek- biologiczno- Muminkowy. Robótek o dziwo zaczęło mi przybywać, więc nie pozostało mi nic innego jak zwiększyć swoją kolekcję o kolejne domki na nich. A że czasem niestety na dzierganie nie ma nastroju to wykorzystałam ten czas właśnie na szycie. Wygrzebałam swoje stare materiały sprzed dobrych kilku lat no i się zaczęło.
Jako pierwsze powstały kwiatowe wróżki z motylkami w wersji woreczkowej. Ciesząc się ogromnie ze skończonego projektu pochwaliłam się nim na 'insta' no i tak się stało, że znalazł swoją nową właścicielkę. ;) Takie o słodziachy wdzięczą się na jednej stronie.
A na drugiej moje dwie ulubione skrzydlatki.
Z delikatną, pastelową podszewką i sznureczkiem. Idealne na małą robótkę typu skarpetki, jednomotkowy szal, czapkę czy jakieś dziecięce wdzianka.
Jako drugie wyleciały kolejne wróżki, ale tym razem w odrobinę nico innej odsłonie. W jeszcze delikatniejszej wersji, aczkolwiek w większym formacie, zapisane na suwak i dosyć porządnie usztywnione, aby spełniały swoją rolę. I te stworzenia też zostały już zaadoptowane. :)
O taka wdzięczna dziewuszka będzie pilnować robótek.
I tacy uroczy, wróżkowi chłopcy. Ah, co za boska czapeczka!
 No i wiadomo co lubię: przewspaniały kolor 'mauve' i brokat.
Ale tego nie koniec, bo mimo, że takich skrzydlatych istotek mam coraz mniej, to przygarniam inne, równie urocze. Na przykład rudowłose syrenki i inną morską ferajnę. :)
Również w suwakowej wersji, ale tym razem mniej usztywnianej niż wróżkowa [nadal testuję i dumam, która będzie docelowa]. No ale nie mogę się napatrzeć na tą ogoniastą. W końcu jest moja. ^^
 Z podszewką prawie identyczną kolorem jak łuski. Ah.
Właśnie z niej wypłynęła moja robótka, która czeka na wielką kąpiel, ale zaraz potem wepchały się tam skarpetki, z którymi walczę (zabrakło mi włóczki i muszę prawie od nowa dziergać coś w innym stylu).

A tak prezentują się wszystkie razem. Każda z nich ma prostokątne, pudełkowe (?) dno, tak aby wygodnie było im stać o własnych siłach i by było więcej miejsca na włóczki. (Zielone w tle to celtycka chusta, która pomieszkuje na zmianę u Muminków lub pływa z syrenką w zalezności od nastroju. )

Co prawda nie jestem wkręcona w szycie tak samo jak w dzierganie, a do tego pochłania to całkiem dużo czasu... no ale ja chcę jeszcze i jeszcze! Przecież potrzebuję małej, typowo skarpetkowej wersji, do tego sporo większej specjalnie na swetry. A jakby tak jeszcze mieć to wszystko w najróżniejszych kolorach, aby pasowało do obecnie przerabianej włóczki?! Ha!

ps. zmieniłam trochę układ bloga, tak aby wpuścić tu więcej powietrza- miałam wrażenie, że tamten był już zbyt 'ciasny'. Dajcie proszę znać jak lepiej i wygodniej. :) Wszelkie rady mile widziane.

wtorek, 22 września 2015

Robótki i plany

Ah, tyle pomysłów w głowie! Kłębią się i nie chcą przestać, aż plączą się jak włóczka napadnięta przez kociaka. Ale to dobrze, prawda? 
Obecnie doszłam do momentu gdzie mam na drutach trzy (!) robótki. Do tej pory byłam wierna jednej, ale od pewnego czasu nie mogę nie mieć pod ręką wykałaczek ze skarpetkami. No aż mnie skręca. A tak to zawsze można chociaż rządek popchnąc do przodu, zabrać do autobusu, dziergać na stojąco, bo wszak taka mini robótka prawie nic nie waży. 
Tak się złożyło, że swoją celtcką chustę zaczęłam jakieś dobre kilka tygodni temu. Popełniłam body w 2-3 dni, a potem odłożyłam, bo na wyjazdy potrzebowałam czegoś mniej skomplikowanego niż mozolne przeplatanki. Zasiadłam do niej ponownie, aby zmierzyć się z plecionym borderem i jestem już ciut do przodu. Pomału, ale jednak. 
Do tego priorytet ma teraz test, który jest wielką tajemnicą, ale dostarcza mi tyle emocji, że aż w głowie się kręci. Nowe druty (!), tajemniczy wzór, zbliżający się deadline, a do tego lekko szalony kolor włóczki. Potrzebowałam czegoś ładnego, kolorem nowego, ale żywego na tyle, aby pocieszało w smętne, szare, jesienne dni. Sama nie wiem jak to zrobiłam, ale mając w ręku 6 różnych motków, podjęłam decyzję w góra 1 minutę... I tak wyszłam z Solisem, którego nabrałam jeszcze tego samego dnia. Tak to ja lubię!
Jak tylko uporam się z obecnymi robótkami, biorę się za czapki. A oprócz tego czekają na mnie w zapasie jakieś dwa motki Arroyo, które idealnie nadadzą się na (kolejną) chustę no i energetyczny Peruvianek na zimowy sweter.
Nie mogę się doczekać! :)

Ah, ah! I mam już większą (włóczkową) część nagrody w Skarpetkowym KALu!

środa, 16 września 2015

Skarpetkowo

Ah, co za pogoda. Zdecydować się biedna nie może. Raz leje i pokazuje, że przecież już przyszła jesień strasząc 12 stopniami, kiedy to marznę opatulona w wełnianą chustę. A zaraz dzień później lato się wścieka, że wcale jeszcze nie odeszło i męczy 29 stopniowym upałem... zwariować można.

Ale przynajmniej moje skarpetki doczekały się mikro sesji (eh, chyba nigdy nie złapię prawdziwych, żywych kolorów) i mogę się pochwalić, że naprawdę je skończyłam i nawet codziennie noszę. No chyba, że jest upał.
Robienie samemu sobie zdjęć jest trudne. Szczególnie focenie skarpetek, kiedy to trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby jakoś to wszystko wyszło i nie przypominało trudnych do zindentyfikowania dziwact.
Najpierw poczyniłam te szare wakacyjne.
A potem zabrałam się za jednomotkowe, krótkie, które prawie w całości wydziergałam we wszelkich środkach transportu, zaczynając od pociągów, przez kolejki, autobusy aż na tramwajach kończąc. 
 
Obydwie pary robiłam z tego samego wzoru i tych samych włóczek.

projekt: Gnome [szare], Fuzekle [czerwone]
włóczka: Filcolana Arwetta Classic- szara i czerwona; Malabrigo Sock- Ochre
druty: 2 mm

I jak widać dziergało mi się je cudownie, tak, że właśnie zaczęłam kolejną parę. Tym razem z własnej farbowanki [te fioletowe paski na dwóch pierwszych to również moje dzieło], a do tego z takim uroczym znacznikiem. ^^
Oprócz tego mam na drutach nadal zieloną chustę, do której jakoś nie mam serca wrócić. Ale za to uporałam się (o zgrozo! dopiero...) z wiosenno-letnim wdziankiem z Milis od J.A., które oczekuje na blokowanie i zdjęcia.

No i wreszcie czas na zimowe swetrzyska! Już nie mogę się doczekać. Oczywiście tylko dziergania i noszenia (broń borze lesisty temperatury!), najlepiej w pomieszczeniach, bo na zewnątrz już zdarza mi się zamarzać. Dwa już mam w planach i na dniach zabieram się za pierwszy z nich.

A Wy, dziergacie już wielkie swetrzyska?

sobota, 12 września 2015

Mistyaire dostępny :)

Wpadłam aby poinformować, że wzór na kardigan Mistyaire jest już dostępny w sklepiku na Ravelry. ^^
Patrzcie jakie piękne są też inne wersje sweterka (klik w guzik z projektami).
Wzór dostępny jest po angielsku, zarówno z opisem jak i schematem do ażurków. I do końca tego weekendu w promocji 15%.


Lecę kończyć swój letni udzierg, a potem szykuję się już na grube włóczki.
Miłego weekendu!

sobota, 5 września 2015

Uwolnij skrzata cz. II - Skarpetkowe inspiracje

Jakiś czas temu rzuciłam Wam małe wyzwanie skarpetkowe. :) Chyba felernie wybrałam jednak czas, bo frekwencja jest bardzo niska (niezmiernie dziękuję tym osobom, które jednak dołączyły). Jako, że jesień dopiero się zaczyna, a ponure dni są już coraz bliżej, to nastrój i pogoda do dziergania ciepłych rzeczy powinna wzrastać. Postanowiłam więc przedłużyć zabawę, aby więcej osób miało teraz szansę na wzięcie w niej udziału.
Dla zachęty chcę podzielić się z Wami moimi inspiracjami z ravelry. Głównie są to projekty, które skradły moje serce już dawno, zanim zabrałam się za dzierganie swojej pierwszej pary. Niejeden z nich mam w swojej kolejce do dziergania- począwszy od warkoczowych, ażurowych, przechodząc przez paskowe, aż na żakardowych kończąc. Wszak osobiście uważam, że skarpetki nie mogą być zbyt szalone! A szczególnie te domowe, czy te do spania [jeśli marzniecie tak jak ja]. Tym bardziej w zimne, ponure wieczory, kiedy marzy się jedynie o gorącej herbacie/czekoladzie i schowaniu się pod pięcioma kocami.

Zaczynajmy!

1. Rumpelstiltskin - chyba mój numer jeden. Piękny wzór, w jednym z moich ukochanych kolorów. A do tego w cudownie bajecznej nazwie.

2. Pendragon Socks - coś w trochę innym stylu. Delikatne i misterne plecionki na gładkim tle ściegu pończoszniczego.  +10 do elfickości
3. Bláthnat - to coś co zapewne nosiłyby kruche elfy, jeśli przyszłoby im ukrywać się w naszym ludzkim świecie. 
4. Rainy Day Socks - kobiece, romantyczne i niezwykle proste. [wzór darmowy!]
5. Sybaritic - cudownie jesienne i liściaste!
6. Elske - po prostu urocze. ^^
7. Arrow Socks - bo czasem człowiek się gubi i potrzebuje drogowskazu.
7. LoveSocks - i paski i serduszka, ah. [wzór darmowy!]
8. Jumping Jacks - czyli moje ulubione wydanie pasków: czarno- białe. W dodatku z energetycznym żółtym! Bomba! a popatrzcie na te teksturki!
9. Catherine Bed Socks - domowe, ciepłe i bardzo urocze. Ah, ta kokardka! ^^
10. ... a na koniec nie żaden wzór, tylko moje własne pierwsze i najulubieńsze, na dowód tego, że oprócz gderania o skarpetkach, sama je tworzę. Z tego co miałam pod ręką. Do sesji zdjęciowej im jeszcze daleko, ale mogę się podzielić 'insta fotką', którą zrobiłam dosłownie prosto po zdjęciu z drutów - na plażowym wakacjowaniu prawie miesiąc temu. 
Tak się bałam [mikro druty] i dumałam czy kiedykolwiek je skończę. A jak zaczęłam to nie mogłam się oderwać. A przecież nie znoszę dziergać rękawów... hmmm... do tego druga para też już prawie za mną.

Pomysłów, wzorów i inspiracji jest mnóstwo. To czym się podzieliłam to zaledwie nikły procent tego co na samym 'ravie', a przecież jest do tego cały internet i własna wyobraźnia. Nic tylko dziergać!

Tym razem czas ustalam do 17 października [jeszcze dodatkowe 1,5 miesiąca]. W okolicach terminu pojawi się post, do którego będziecie mogli doczepiać swoje posty z ukończonymi stópkogrzejkami. Myślę, że tak będzie wygodniej, bo ten 'program' do linkowania narzuca pewne ograniczenia. A potem zabawa w losowanie nagrody- jeden z moich wzorów, jakieś niespodziankowe przydasie i... włóczka.

środa, 2 września 2015

Nympharium

Czasem mam ochotę na wypróbowanie nowych włóczek. Piękne kolory wprost krzyczą z ekranu, a kuszące nazwy i typy, których jeszcze w rękach nie miałam, nie dadzą spać. I tak jakieś kilka miesięcy temu przygarnęłam razem z innymi Lilakami [Lilou] jeden z motków singlowych. Kusiło mnie ogromnie, bo puchatość i miziastość włóczek skręconych w ten sposób była mi jeszcze obca. No ale do czasu. Kłębek sobie leżał spokojnie i czekał na swoją chwilę.
Aż do pewnego dnia, kiedy zawzięłam się i dziergałam przez prawie cały dzień. Zrobiłam wtedy gładką część chusty i puchnąc z dumy obmyślałam ażurki. Zaczęło się... szukanie, przeliczanie, wybieranie, rysowanie... i tak w kółko. Jak przychodziło do dziergania to okazywało się, że jednak pomysł nie wygląda tak dobrze jak miało być no i przychodziło prucie. Raz, drugi, trzeci... potem kolejna opcja, przeliczanie od nowa, kserowanie, sklejanie, wycinanki. Próba i prucie. Już nie zliczę ile razy w kółko powtarzałam te kilka czynności. Godzinami, dniami, nocami. Widać trzeba było odstawić i czekać. I tak po prawie trzech tygodniach takiej bitwy z włóczką wygrałam. :) Nie byłam do końca przekonana podczas procesu samego dziergania, ale po blokowaniu i zdjęciach przepadłam.
Mogę więc przedstawić Wam moje najnowsze 'dziecko': Nympharium.

Chustę lekką jak piórko.
  
 Z ażurowymi wstawkami.
Delikatnie otulającą ramiona.
 
 
Zwieńczoną pikotkami.
Oczywiście pozowanie to przede wszystkim zabawa i wygłupy, dlatego nie mogłam nie pokazać Wam bardziej głupkowatych zdjęć. Gdzie wyglądam jak 'paniusia wstydniusia'...
  
 
lub siwiejąca, władcza Pani Lasu...
Ale szczęściem przez większość czasu jestem poważna i staram się jak mogę. [*ps. ten brzuch to sprawka jedynie sukienki typu 'babydoll'... :p ]
 
 
Tym razem postawiłam też na nowość, czyli coś czego jeszcze w szafie nie mam: chusta w kształcie 'nagryzionego rogala'- czyli półkole ze ściętymi rogami.
  
 
   
projekt: Nympharium
wzór: Nympharium
włóczka: Lilou Single Fingering- Verdigris, niecały 1 motek
druty: 4.5 mm, 5 mm, 6 mm

Pod tym guziczkiem z czasem będą pojawiać się gotowe chusty, w najróżniejszych odsłonach. Zachęcam do podziwiania.
Wzór już spisany i dzięki moim cudownym pomocnicom, również przetestowany. Dziękuję! Dostępny jest w języku angielskim, zarówno z opisem jak i schematami do ażurków. Z racji przedostatnich dni lata będzie on w promocji 15% do końca tego tygodnia- 6 września włącznie.

Nieśmiało [mniej lub bardziej] przyznam się, że jestem z niej zadowolona. ^^