sobota, 29 sierpnia 2015

Pocztówki z wakacji

Czyli troszkę o tym co było jak mnie nie było przez te prawie 3 tygodnie. Misz-masz wakacyjny zaczynający się od morza, poprzez góry, aż na Śląsk. Wszystko bez grama komputera. 
Plaża jest fajna, bo ładnie szumi i można chodzić ciągle na bosaka, szczególnie wzdłuż brzegu. Jako, że ze mnie póki co stworzenie wybitnie lądowe, to o pływaniu nie było mowy, a długie chodzenie także odpadało ze względu na temperaturę, rażące słońce no i tłumy do omijania. Ale co można jeszcze robić? Dziergać! Najlepiej skarpetki. W takich piaszczystych okolicznościach przyszło mi skończyć swoją pierwszą parę. Ba! nawet chwilę po tym zaczęłam już w nich chodzić, bo czasem tak zawiewało, że marzłam okropnie. A z braku małej robótki nabrałam sobie oczka na kolejną parę.
Po takim małym wypadzie teleportowałam się tam gdzie serce ciągnie najmocniej, czyli w góry. Nie ma to jak Roszpunka na Łysej Górze, hihi.
Gdzie było pełno moich ukochanych paproci, iglastych lasów, kamienistych potoczków... ah!
 
Robótka też ze mną pojechała, ale przyznam się szczerze, że dziergałam znacznie mniej niż założyłam. Aczkolwiek ważne, że w ogóle coś pojechało do przodu, co nie? ;)
Kondycja godna stulatka pozwoliła mi oglądać widoki z jedynie dwóch szczytów, no ale i tak było cudownie. Szczególnie z takim towarzystwem, które czekało budynek obok pokoju.
A potem udaliśmy się do rodziny Brodacza na Śląsk- oczywiście z przystankiem w Katowicach w naszej ukochanej Kluboczajowni, na trzy imbryczki herbat na głowę. Cudowności- siedzenie na poduszkach pod ścianą ze steampunkowymi malowidłami... <3 kocham="">
A o dziwo najwięcej dziergania (2h) było... w śląskim pociągu, gdzie udało mi się zrobić piętę, a potem w autobusach, dzięki czemu dorobiłam się ściagacza w pierwszej skarpecie. Kolejną zaś tworzyłam już po powrocie, ale nadal tylko w komunikacji miejskiej- nie ma tego złego - mam już paluszki w drugiej stópkogrzejce.
 
Jeszcze próbowałam swoich sił w PolskimBusie, ale nie polecam. Trzęsło i bujało, tak, że robota szła trzy razy wolniej, jeśli się w ogóle udawało trafić w oczko. Nie mówiąc już o tym, aby ono nagle nie spadło, albo aby drut nie wbił się w sam środek nitki. Poddałam się po kilku minutach i już. Niestety te 10 h autokarowej podróży nie zostało twórczo wykorzystane.
Po tych wszystkich wojażach znalazłam się w domu, skąd już tęsknię do gór, spokoju i ciszy [który o dziwo można było znaleźć jedynie na samym szlaku i na szczycie...].

Jednocześnie przypominam o KALu "Uwolnij skrzata!" i zachęcam do zamieszczania swoich postów ze skarpetkami w notce pod tym linkiem- do wygrania będzie jeden z moich wzorów [liczę, że Mistyaire też się znajdzie do wyboru] i jakieś niespodzianki. Ja jak widać wkręciłam się w skarpetkowo- mam na ukończeniu drugą parę, a w głowie chyba ze sto kolejnych. Tym bardziej, że jeszcze chwilka i pojawi się plucha jesieniucha.

A jak wasze wakacje i skarpetki? ;)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Uwolnij Skrzata!

Wiecie co? Mam prawie za sobą swoje pierwsze skarpetki! Radość ogromna i nieopisana. Zabierałam się do nich jak pies do jeża. Aż pewnego dnia, a w zasadzie to bardzo późną nocą, coś mnie tknęło, zaczarowało i już. Największa ekscytacja była na samym początku, bo wszystkie techniki nowe. Począwszy od dziergania pierwszych stópko-grzejków, przez zupełnie nowe nabieranie oczek, aż do momentu jak miałam już co przymierzyć... i okazało się, że pasuje idealnie i pięknie prezentuje się na palcuszkach. Drugi dzień przesiedziałam prawie cały przy jednej skarpecie, bo oderwać się nie mogłam. I tak sobie dziergam z doskoku z tego co od dawna zalega gdzieś w pobliżu.
Takie coś to cudowna robótka. Można 'pozbyć' się tych malutkich kłębuszków, które zostają po sweterkach, chustach czy tym podobnych. Mieszanie kolorów to wspaniała zabawa, a jeśli robimy np. skarpetki do spania, albo do wysokich butów, to mogą być tak szalone jak tylko da się wyobrazić. :) Coś wspaniałego.
Do tego to tyci robótka, która mieści się prawie, że w kieszeni i można zabrać ją wszędzie. Ja się wkręciłam i to dosyć mocno. Chwalę się więc tym co do tej pory udało mi się wydłubać na 2 mm drutach.

A Was zapraszam do... ratowania skrzatów! 
Tak dla mniej wtajemniczonych- akurat ponownie jestem 'w temacie', bo co tydzień przenoszę się do Hogwartu (na pewnym kanale lecą od miesiąca wszystkie części H.Pottera- a do tego podczytuję sobie od nowa całą sagę). Jak wiadomo Zgredek stał się wolny właśnie przez skarpetkę [w skrócie], a do tego sam też je dziergał. Stąd te skrzacie pomysły. Co prawda najpierw musielibyśmy mieć takich małych pracowników mieć, aby ich uwolnić... no ale podziergać zawsze można. Czy dla nich, czy dla siebie- zawsze się przyda! My też możemy być skrzatami, no nie? Przez drutowanie uwalniamy więc ich/siebie od zimna/ nudy/ stresu/ (co kto woli i co wpisze) a nasze małe lub większe kłębuszki od porzucenia i zapomnienia.

Tym dziwnym postem zaczynam więc małą zabawę 
pt. "Uwolnij Skrzata! Skarpetkowy KAL."
art by: Eminina (from deviantart)

Wszystkich chętnych mniej lub bardziej, gorąco zapraszam! ^^
Pod tą notką jest miejsce na wasze linki do skarpetkowych postów. Wrzucajcie tam swoje stópko-grzejki, najchętniej te zaczęte od lipca. Póki co nie narzucam ilości, bo sama nie wiem ile mi się uda ich wydziergać. Byłoby super gdybyście skrzaci bannerek z linkiem umieścili też na swoich blogach, jeśli bierzecie udział w zabawie- wszak im nas więcej tym lepiej. Dodawanie postów pod tą konkretną notką będzie działać do 3 września (InLinkz ogranicza)- po tym czasie może przedłużymy termin jeśli będzie potrzeba. EDIT: mamy czas do 17 października. Potem pojawi się notka, w której będdziemy chwalić się swoimi udziergami. :)
A potem, kto wie? Może jakiś chochlik wylosuje szczęśliwą skarpetkową parę, która dostanie wzór i inne przydasie?

To co, dziergacie z nami, skrzatami? ^^

An InLinkz Link-up