Wymęczyłam opisywaną ostatnio książkę... "Pierścień Borgiów". Co prawda dobrnęłam do końca, ale to chyba jedynie za sprawą wyzwania.
Jednak okazało się, że tylko jedna z trzech opowieści M. White'a, które odważyłam się wypożyczyć była dobra ("Sztuka Morderstwa").
We wszystkich trzech jednocześnie ciągną się dwie opowieści- jedna historyczna, druga współczesna. Mają one jakiś wspólne cechy. Niby pomysł fajny i ciekawy, ale historia 'o pierścionku' zupełnie mnie nie wciągnęła. Pisana jakby na siłę, totalnie przyklejona. Postacie są płytkie, no i znowu pojawiła się kolejna irytująca kobieta, która podobnie jak inna w poprzedniej książce urywa się nagle z choinki i daje podczas niby randki "oj super extra wow" wskazówki. Mam wrażenie, że wiele w tej książce jest naciągane i pisane dla kasy. Co prawda nie raz zdarzyło mi się przekartkować kilka stron, czytając jedynie dialogi i kawałki opisów. Zakończenie współczesne jest udziwnione i przekombinowane, dla mnie zdecydowanie lepiej prezentuje się wersja renesansowa.
Ogólnie osobiście nie polecam, ale co kto lubi. Jeśli macie ochotę to radziłabym raczej sięgnąć po "Sztukę morderstwa".
Po nudnej i mało ciekawej pozycji postanowiłam wziąć coś sprawdzonego. "Dziesięciu Murzynków" to kolejna książka [A.Christie], która jest obecnie na mojej 'półce' czytelniczej.
Przygodę z kryminałam zaczęłam właśnie od poznania detektywa Poirot i panny Marple. Wsiąknęłam w te historie na dobre. Tym razem sięgnęłam po jeden z najbardziej znanych tytułów tej autorki. Czeka mnie opowieść o weekendzie na Wyspie Murzynków, na której podobnie jak w dziecięcym wierszyku znika po kolei 10 osób.
Nie mogę się doczekać...
... ale tak naprawdę aktualnie prawie wcale nie czytam.
Głowę i czas pochłaniają mnie poprawki do wzoru, wirtualne rozmowy z testerkami i wszystko co się wokół tego kręci.
Przez to chusta z Araucanii przystasta sobie dosyć wolno, szczególnie, że musiałam wczoraj spruć znowu kilka centymentrów, gdyż we wzorze zabrakło informacji aby rządki ażurowe przerabiać na zmianę raz z prawej do lewej, raz odwrotnie. No i wychodziło zupełnie co innego.
Myślę, że zostało już nie dużo, około 20 rzędów no i zakończenie, ale wiadomo, że te są najdłuższe i się ciągną w nieskończoność.
Do tego wolne chwile spędzam na ravelry, gdzie przekopuję się we wzorach na mały sweterek. Kupiłam sobie już 2 motki z Dream in Color, oczywiście w wersji sock. Są przepiękne i już mnie rączki świeżbią, ale szczęściem czekają sobie w precelkach, z których gdybym zaczęła dziergać to chyba byłabym już łysa od rwania sobie włosów z głowy... przynajmniej takie mam wspomnienia odnośnie takich właśnie prób z Lace od Malabrigo i jakiejś alpaki od Artesano [i to o dziwo grubości dk i aran]. :p
Do tej pory nie wiem co chcę dokładnie z tego udziergać, a sama ograniczam się się tym, że mogłam sobie pozwolić na jedynie 750m włóczki. Krótsze rękawy, krótszy sweterek- w sam raz na cieplejsze dni. Za to mam 2 małe kłębki sockowego malabrigo pozostałego z chusty, takie tam zielone i żółte, które mogłabym jakoś sprytnie włączyć do sweterka. Czyli jestem bogatsza o jakieś 200m merino w tej samej grubości.
Przypominam o Dniu Dziergania w Miejscach Publicznych- WWKIP.
[zrobiłam banner na prawym pasku, który odeśle Was do posta z informacją. Możecie pod nim pisać propozycję miejsca i godziny spotkania. ^^ no i nie tylko ]