wtorek, 1 marca 2016

Skarpetka na ratunek.

Co się działo jak mnie tyle nie było... Pewnego dnia szyłam sobie zamówione woreczki. Kolejnego siadłam znowu na kilka godzin do maszyny, aby je dokończyć i bach! Wieczorem odezwał się kark/szyja. Zazwyczaj coś takiego szybko przechodziło, więc liczyłam, że następnego dnia wszystko będzie lepiej. Aż jak się myliłam. W wielkim skrócie: z dnia na dzień było coraz gorzej, aż doszło do tego, że chodziłam jak Batman ze starych filmów albo jakiś robot. Mogłam się ruszać w baardzo ograniczonym zakresie, a o jakichkolwiek ruchach głową mogłam zapomnieć. I tak cały tydzień. Dziś już jest ok, dlatego przyszłam podzielić się tym co u mnie.
Ostatnio pisałam, że jestem/staram się być taką monogamistką dziewiarską. Czyli mieć na drutach tylko jedną robótkę. Przez długi czas to się sprawdza, ale skusiłam się na przystanięcie na mostku, który prowadzi do przeciwnego obozu - czyli im więcej wipów (wip- work in progress/ robótki w trakcie) tym lepiej. I jest mi z tym dobrze. :) Zdecydowanie brakowało mi czegoś co mogłabym tworzyć podczas oglądania filmu lub serialu albo przy graniu w planszówki. Czegoś co nie wymaga patrzenia do wzoru, liczenia oczek, wielkiej uwagi itd. Fajnie byłoby mieć też co zabierać na spotkania pozytywnie włóczkowo zakręconych. Zazwyczaj wtedy gadam jak obłąkana a oczy latają mi dookoła podziwiając przyniesione włóczki i robótki wychodzące spod zdolnych rąk siedzących obok dziewczyn. Co więc jest takie idealne? Proste. Małe. Bardzo kompaktowe. Skarpetki!
A jaki kolor szalony, wesoły i wróżkowo dziewczyński? Różowy!
Oto już mam czym się pochwalić, bo pierwsza skarpetka zeszła z drutów a druga jest już w połowie.
Dodatkowo postawiłam sobie wyżej poprzeczkę i skusiłam się na wyzwanie samej siebie na pojedynek. Postanowiłam nauczyć się dziergać na drutach pończoszniczych. A co tam. Wiele osób zaczyna właśnie od nich, ale ja byłam z mniejszości. Jako pierwsze w życiu wzięłam do ręki proste aluminiowe, na których zrobiłam jedną rzecz, a potem szalałam już tylko i wyłącznie na żyłkowych. Zmieniały się tylko marki, rozmiary i kolory. Nie powiem, na początku było słabo, bo ilość drutów nagle mi się podwoiła, a do tego jeszcze jeden bonusowy, którym przerabia się oczka. Tu coś klikało, tu wbijało się w rękę, albo zasłaniało na tyle, że nie dało się robić. Ale jedyna dziedzina, w której jeszcze się nie poddaje to właśnie sztrykowanie, więc dałam radę. I super!
Jestem z siebie dumna. Tym bardziej, że po kilkunastu rzędach miałam wrażenie jakbym robiła na takich od zawsze.Jedyny myk jaki stosuję to początek (kilka rządków) na magic loopie, bo jest zwyczajnie dużo wygodniej dziergać bez przekładania i cudowania przy 'Judy magic cast-on' (*metoda nabierania oczek na palce).
Na zdjęciu moja ulubiona część skarpetki - czyli kawałek łańcuszkowej pięty. Nie mogę się nigdy na to napatrzeć. Sama też jestem zdziwiona jak ta para mi pasuje. Dosłownie jak ulał. Lepiej być nie mogło i już tuptam niecierpliwie kiedy je skończę i będę mogła nosić.
A jako, że czuję, że z pończoszniczymi już sobie poradziłam i całkiem nieźle mi idzie, to czas na kolejne wyzwanie. Dwie skarpetki naraz! Nie mogę się doczekać.

ps. ogromnie dziękuję za tak duży odzew pod ostatnim postem. Wszystkie odpowiedzi były ciekawe i cieszę się ogromnie, że mogłam poznać jak to wygląda po waszej stronie. ^^

21 komentarzy:

  1. Dobrze, że już Ci lepiej. Takie wyłączenie najgorsze. Skarpetki bardzo fajnie się zapowiadają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Całkowicie minęło dopiero po 2 tygodniach, ale to już za mną.

      Usuń
  2. Tak! Skarpetki są idealne na taką zapasową robótkę! Twoje różowe są do tego bardzo pozytywne. Aż chce się dziergać!
    Masuj kark i wracaj szybko do pełni sił!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Najlepsze i już! ^^
      Kolejne muszą być jakieś odjazdowe - tęczowe albo w dzikie ciapki.

      Dziękuję!

      Usuń
  3. Piękne skarpetki :) ....a moje pierwsze jeszcze przede mną :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)

      aj, to tym bardziej zachęcam. Właśnie to jest super, że w dzierganiu możemy cały czas uczyć się czegoś nowego - jak nie wzoru, to techniki.

      Usuń
  4. Nie lubię dziergać na 5 drutach... brrrr... Zawsze z któregoś druta schodziły mi oczka, a połączenie między drutami wyglądało nieciekawie.
    Dlatego od razu pokochałam dzierganie magic loopem :-)
    I oczywiście obydwie skarpetki na raz - bo niestety jestem leniwa i nie lubię liczyć rzędów, żeby obydwie skarpetki były jednakowe.
    Tak samo jest z rękawami - tylko obydwa na raz :-) Inaczej wydziergałabym jeden... i po roku drugi :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam napisać, że Twoje skarpetki są cudowne! Doskonałe kolory - bardzo mi się podobają :-)

      Usuń
    2. A mi się o dziwo spodobało! I to nawet bardzo. Jedyna wada to właśnie taka, że nie można 2 naraz. Trzeba by było mieć duuużo drutów, hihi.
      Ja właśnie planuję nauczyć się tych jenodczesnych, ale mam za krótką żyłkę i jest niewygodnie. Po zakupach na pewno się skuszę. :)

      Dzięki!

      Usuń
  5. Tak Ci nieźle idzie z tymi skarpetkami, może machniesz jedną pare dla mnie, co? ;)))Kuruj się, dobrze, że najgorsze już przeszło! Ciepłe uściski!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kuś, bo jeszcze o tym zacznę myśleć! :p
      Jeśli będę kiedyś cierpiała na nadmiar czasu to się skuszę.

      Dzięki!
      Ściskam. ^^

      Usuń
  6. Dwie skarpetki na raz to super sprawa, jak rosną jednocześnie to od razu obydwie są skończone i można nosić! *^v^* (no, i nie ma niebezpieczeństwa "sydromu drugiej skarpetki"!)
    Znam takie wchodzące w kark (i bok) bóle, straszna sprawa, współczuję i życzę powrotu do formy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A potem polubię wszystkie metody i będę musiała mieć 3 pary zaczęte: na skarpetkowe, na loopie i dwie jednocześnie. XD

      Usuń
  7. muszę nauczyć się dziergać o palców, zawsze robię skarpetki na czterech drutach o góry o ściągacza.
    Piekne ,wesołe skarpetki

    OdpowiedzUsuń
  8. Przy małych obwodach pięć drutów jest dobre, ale cztery są lepsze (o ile wzór pozwala), bo w takim trójkącie lepiej się druty trzymają, mniej przeszkadzają luźne końcówki i zmniejszony jest współczynnik klikalności.
    O! Skarpetki to jest w ogóle coś, z czym nie miałam do tej pory do czynienia. Muszę sobie sprawić parę.
    Kuruj plecy, na takie przypadłości najlepsze są okłady z kociej skórki, oczywiście żywej i mruczącej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! ^^ I im bardziej szalone kolory tym weselej się robi. A na kolorowych drutach to już magia.
      Chyba się nauczyłam, bo nic mi już nie klika, a luźnych końcówek nie zauważyłam wcale. :)

      A kot dobry na wszystko. <3

      Usuń
  9. A pięta to jakims specjalnym wzmocnionym wzorem jest robiona?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak :)
      W rzędach prawej strony jedno oczko przerabia się na prawo, a drugie przekłada bez przerobienia. Na lewej stronie wszystkie oczka natomiast na lewo.

      Usuń