czwartek, 10 kwietnia 2014

Tajemniczy "Snufkin arrow"

Jakiś czas temu, nawet jeszcze całkiem nie dawny zarzekałam się, że nie lubię chust. Lubowałam się najmocniej w kominach. Rozglądałam się jak zwykle na raverly i co jakiś czas rzucały mi się w oczy trójkątne okrycia. Przyznam, że zakochałam się w pewnej chuście, zapisałam sobie, aby podziwiać co jakiś czas, mówiąc trochę z żalem do samej siebie 'ooj, szkoda, że nie lubię chust, aj i tak bym nie nosiła'. Potem coraz więcej podobnych wytworów oznaczałam jako 'fav' [favourite], kolekcja do podglądania rosła i rosła.

Aż pewnego dnia [pierwszej połowy 2011 r.] coś mnie tknęło i mocno zainspirowana przez Caitlin poleciałam po moje pierwsze Malabrigo Lace na pierwszą chustę. Wtedy oczywiście w zieloniutkich barwach. Bodajże miała to być osławiona Gail, ażurowa, pełna liści. Po przerażeniu cienkością włóczki i robieniu z precelka, który wiecznie się haczył, plątał i powodował białą gorączkę, próbowałam zrobić swoją pierwszą Gail. Poddałam się chyba po pierwszym motywie listka. Potem padło na entrelac z podwójnie wziętego lace, który też skończył się ledwo po rozpoczęciu. Do dzisiaj nitka leży w kłębku i czeka na swój czas... ale za to moja miłość do trójkątnych chust wzrosła i tak powiększa się z każdym dniem. Po nieudanych próbach z 'lejsami' stworzyłam kilka chust z innych, zdecydowanie grubszych włóczek. Wszystkie mam do dziś, a w zasadzie ma je moja siostra, którą obdarowałam prawie wszystkim co zrobiłam ^^ jako, że wtedy robiłam głównie z akrylu, z mieszanek z wełną to sama nie mogłam tego nosić ze względu na podgryzanie.

Aż przyszedł koniec 2013 i na nowo powróciłam do dziergania, po dłuższej przerwie, zaczynając od prezentowego motka Malabrigo Worsted i tym razem od... chusty, którą z powodzeniem dumnie zakładam. Od tej pory mam na liście głównie chusty lub sweterki.

Na początku tego roku natrafiłam na KAL, czyli tzw. knit-a-long, gdzie zbiera się internetowo grupka ludzi i dzierga ten sam wzór w określonym czasie. Ten zainteresował mnie tym bardziej, że był całkowicie tajemniczy i nie wiedziałam nic poza tym, że będę dziergać chustę z włóczki 4-ply [fingering]- czyli znowu cienizna jak na mnie, pomijając nieudane próby z lace. 


Pełna ekscytacji po raz pierwszy kupiłam wzór- "Follow your arrow- mystery KAL" by Ysolda. Co ciekawsze co tydzień miała się pojawiać kolejna część z kawałkiem wzoru, która zawierała za każdym razem dwie różne opcje. W rezultacie mam teraz 5 kroków, które można wykonać na dwa sposoby każdy, co daje 32 różne szale z jednego wzoru. Nie wspominając o możliwości mieszania kolorów, robienia pasków itd. Po długim namysłach nad włóczką, odżałowałam i nabyłam swoje pierwsze motki Malabrigo Sock na ten wyjątkowy udzierg. Padło na Ochre i Turner. [ok, już pokazuję- jednak mam tylko zdjęcia z 'komórczaka']

'gotyckie okna' do góry nogami
'kwiat'
Zaczynając od 13 stycznia, co tydzień siadałam, aby 'odrobić pracę domową' na drutach. To było tak wciągające, że czas odliczałam 'do następnego 'clue'', a co poniedziałek siedziałam do oporu dziergając kolejne części wzoru- czasem po 6 h, do 4 nad ranem. Ostatnia wskazówka do wzoru pojawiła się 10 lutego, więc po około miesiącu mogłam cieszyć się swoją wyjątkową chustą. Końcowka szła nieco dłużej, bo w ostatnich rzędach miałam ok. 400 o. w jedną stronę. Potem przyszedł czas na blokowanie, które mogłam zrobić na 2 sposoby [różne miejsca na ząbki]. No i finish! Moja, moja chusta, która póki co jest ulubioną i noszoną przy każdym wyjściu.



Latam więc teraz w ażurach z gotyckimi oknami i kwiatami, w słoneczno leśnych kolorach. Do tego swój 'szal' nazwałam "Snufkin arrow" od ulubionego Włóczkija, który chadzał w zielonym płaszczu i żółtym szaliku.

Teraz jestem chustomaniakiem i ciąglę dumam, któremu wzorowi dać pierwszeństwo. Jednomotkowa [niespełna 200m] z Rios czeka na zblokowanie, inna zaczęta wisi na drutach, a w głowie dziergam kolejne trzy.

A! I już nie boję się takiej włóczkowej cienizny :)

10 komentarzy:

  1. A więc 13 stycznia zapamiętasz na wieki a ja nie skromnie dodam, że mam wtedy urodziny ;P Chusta wyszła Ci fantastycznie i kolory też są fantastyczne. Ja marzę, żeby się nauczyć na drutach robić takie cuda ale jakoś nie mogę się zebrać. Może mi kiedyś potłumaczysz o co w tym biega na żywca przy jakimś spotkaniu dziergsessionowym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) moja mama dzień później. Ale coś w tym jest [kal], bo zamiast odliczać do piątku to było do poniedziałku XD

      No ja się przemogłam do chust, teraz do sweterków, jeszcze zostały mi skarpetki i rękawiczki z 5 palcami :)
      A co do spotkania- oj chętnie, jak najbardziej. ^^

      Usuń
  2. Piękne kolory i wzór tej chusty! Witaj w klubie - ja też jestem świeżo upieczoną chusto-maniaczką :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :) teraz się przekonałam do żółtego, szczególnie jeśli jest lekko 'spraną' musztardą.
    A kolejna chusta [mała, jednomotkowa] właśnie została przyszpilona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest naprawdę piękna! Gratuluję wytrwałości i konsekwencji.
    Ja ma z chustami to samo co Ty miałaś, podobają mi się na kimś, ale jakoś tak do mnie nie pasują (a raczej do moich Lopapeysów ;P)... Ostatnio nawet przyszedł mi do głowy pomysł wydziergania jednej na spróbowanie, ale poddałam się przy pierwszym szukaniu projektu, może kiedyś wrócę do tej idei :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję mocno :) ta chusta przekonała mnie do większych form, za które zabrałam sie zaraz po, np. pierwszy sweterek, w tej chwili na drutach mam 2 ^^

      Usuń
  5. Ja się powoli przekonuję do chust, póki co robię mniejsze rzeczy (choć gail już popełniłam dla siostry :)
    Twoja chusta jest przecudna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze, chusty fajna rzecz. :)
      Właśnie Gail poszła na zupełnie pierwszy ogień, inna sprawa, że nic po niej nie zostało, ale za to mam miłość do chust.
      Dziękuję.

      Usuń