poniedziałek, 26 października 2015

Kolejny odcinek pt. "Woreczkowo".

Czas na nowe... woreczki! Haha. W zasadzie nie są już takie nowe, bo ostatni z nich był uszyty jakieś półtora tygodnia temu. Ale ileż można pokazywać w kółko to samo. Dlatego zrobiłam mini przerwę i chwaliłam się chustą lub wreszcie napisałam posta do chwalenia się skarpetkami- nie zapomnijcie się do niego podlinkować jeśli skończyliście swoją parę, są nagrody. ^^
Wracając do tematu mam przyjemność pokazać swoje kolejne uszyte schowki na robótki. Niektórymi z nich nawet nie zdążyłam się tu pochwalić, a już znalazły swoje nowe właścicielki.

Pamiętacie liskowy schowek na suwak? To teraz będzie również wersja woreczkowa. Dużo zielonego i cudownie urocze futrzaki.
Ta wersja była specjalnie powiększana i wyszedł naprawdę porządny woreczek. Można w nim pewnie upchnąć nawet wielki, jesienny/zimowy sweter. Obok znane już wam szalone babiszony z rodzinką- te z poprzednich postów. 
A poniżej kolejny troczkowy woreczek z tej serii, ale już w odrobinkę delikatniejszej, kropkowanej odsłonie.
Były już liski, no to czas na kolejnych gości ze zwierzyńca. Jeżyki! Pełno jeżyków... i muchomorków. Standardowo w wersji dwukolorowej, dzielonej, a do tego z rączką.
I jak zwykle z moimi ulubionymi przeszyciami.
Uwielbiam kolory, pastelowe, delikatne, ale także i te mocne, żywe. A rozkochując się w jesiennych liściach musiałam uszyć coś i w tych barwach. Szczególnie, że już popołudniu zalewają nas egipskie ciemności, no to jak nie stworzyć sobie trochę przenośnego słońca?
Ptasia wersja w dwóch odsłonach- ah jak ja uwielbiam ten promienny materiał. Woreczki z ptaszkami występują tym razem w dwóch rozmiarach. Żółty podobnie jak większość poprzednich mieści nawet sweter z fingering i całkiem sporo więcej, ale już miętowy jest mniejszy. Idealny na jednomotkowy szal/chustę, skarpetki, ubranka dla dzieci itp.
A jakby komuś było mało puchatych i słodkich stworzonek to na ratunek biegną szopy. ^^
  
Cukrzyca instant, hihi.
Na koniec małe zbiorowe zdjęcie, na które jak widać nie wszyscy zdążyli się załapać. Ale pewnie pojawi się okazja, bo jeszcze nie chowam maszyny do kąta.
Ja już prawie nie mogę żyć bez tych schowków na robótki. Tym bardziej, że do swojej torebki [druga od lewej, ta z wyłaniającą się tajemniczo babką] mieszczę peruvianowy udzierg z sześciu już motków.

Teraz czas na trochę dziergania. 
Trzymajcie kciuki, bo czekają mnie rękawy... ;)

wtorek, 20 października 2015

Uwolnij Skrzata- chwalimy się skarpetami

Wreszcie! Wyczekany (przynajmniej przeze mnie) Skrzaci post. Trzy dni temu minął termin Skarpetkowej zabawy, ale dopiero teraz będzie najlepsza część. Ja już nie mogę się doczekać cóż tam pięknego zmajstrowaliście. Wzory, włóczki, kolory- co osoba to interpretacja. Liczę, że udało mi się zainspirować, namówić kogoś do zaczęcia swojej przygody z dzierganiem fuzekli. A może i znajdzie się ktoś kto dzieki mojej zabawie powrócił do tej super robótki? Ja nie mogę przestać wciskać w kolejkę kolejnych par.
Przypominając: zabawa polegała na zrobieniu min. jednej pary skarpetek. Należało wydziergać je między 3 sierpnia a 17 października, napisać o nich notkę, a następnie pochwalić się nią pod tym postem. Każdy taki post, który się w tym zestawieniu pojawi weźmie dodatkowo udział w losowaniu nagrody.

A przygotowałam dla Was: jeden z moich wzorów (zwycięzca będzie sobie mógł wybrać co podoba mu się najbardziej), do tego zestaw przydasiów- 5 markerów i 1 znacznik rzędów, robione również przeze mnie.
No i oczywiście włóczkę: dwa motki pięknie czerwonej, bardzo kobiecej czerwieni w wydaniu Jawoll od Lang Yarns- na żywo jeszcze piękniejszej, idealnej na np. kolejne skarpetki. Ja właśnie z tej włóczki tworzę kolejną parę. Oczywiście możecie przerobić ją na co tylko chcecie, metraż pozwala na wydzierganie czapki, łapek, a nawet mniejszej chusty czy komina. 
Już tuptam z niecierpliwości, aby zobaczyć wasze cuda. ^^ Czas linkowania ustawiam do 24 końca października, aby każdy miał dłuższą chwilę aby dopisać się ze swoim postem. 
A ja? będę cichutko czekać dłubiąc swoje kolejne skarpetki. Cudownie pastelowe, delikatne, na moich nowych (różowych) drucikach. I świętować jednocześnie setny post na blogu. ;)

czwartek, 15 października 2015

Świetliki

Fireflies, czyli z ang. świetliki- tak właśnie nazwałam swój najnowszy projekt włóczkowy. Kiedy Paula przekazałą mi dobrą wiadomość o przyjęciu mnie w swój poczet testerek chciałam jak najszybciej wziąć się do roboty. Od dawna potrzebowałam jakiegoś dziewiarskiego kopa. Deadline wiszący nad karkiem, pełne skupienie, odpowiedni wybór włóczki- to mnie napędzało. Cały swój wolny czas poświęcałam więc na dzierganie testowej chusty, odkładając swoje wszystkie robótki na bok.
Kilka dni temu wzór został opublikowany i dostałam zielone światełko na chwalenie się swoją wersją. Mogę już przedstawić migotliwie zieloną, ażurową chustę.
Tym razem o dziwo decyzja kolorystyczna zajęła mi jedynie może ze 2 minuty. Szok i niedowierzanie! Stojąc przed sklepowymi półkami miałam w ręku 5 różnych kolorów Malabrigo Sock. Wszystkie równie piękne... jednak Solis krzyczał do mnie najgłośniej.
Miałam przyjemność testować wersję w rozmiarze 'small', która jest idealna na jeden motek włóczki tej grubości. I powiem, że wyszła akurat. Ani za mała, ani za duża. Na wiosnę w sam raz.
Wzór jest bardzo ciekawy i nie ma mowy o nudzie. Można i trochę pogłówkować przy koronkach, jak i dziergać zupełnie bezwzrokowo, odpoczywając przy francuzie. A do tego pikotki!
  
Zbliżenia muszą być. Szczególnie jeśli wzór wychodzi tak ślicznie, równiutko i przypomina malutkie tulipanki.
 
Kolor był niesamowicie trudny do sfotografowania. Jest mocny turkus, żywy i głęboki granat, ale jednocześnie bardzo świetlisty, przeplatany limonkowymi promykami, które od pierwszego wejrzenia przypominają mi świetliki.
projekt: Fireflies
wzór: Sweet Flag
włóczka: Malabrigo Sock (Solis)
druty: 4 mm

Już tęsknię za dzierganiem z włóczki fingering, ale teraz jest na to zdecydowanie za zimno- tak, tak, ja już marznę w peruvianowym wielkim swetrze i puchówce.... Nastał czas kiedy wielkie wełniacze dzieją się na grubszych drutach. Ale zawsze mogę nabrać nowe skarpetki, no nie? Tym bardziej, że to robótka idealna na przyszłą podróż [Wrocławiu nadlatuję!] i miły przerywnik od większych projektów.
A już niedługo szykuje się post chwalebny kończący Skrzaci KAL, małe losowanie nagród i... kolejna mini porcja woreczków.

Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia na zlocie! ;)

poniedziałek, 12 października 2015

Liski, wróżki i mroczności.

Pozostając nadal (ileż można... no nie?) w temacie woreczków i torebek na robótki, przyszłam z kolejną ich porcją do pokazania światu. Tym razem w innej odsłonie uroczych wróżek, lisków i mrocznej rodzinki. Zaczynamy?
Przedstawiam Wam mieszkańców lasu, całe stado mniej lub bardziej rudych lisów. A jak cudownie pasują mi do ulubionego puloverka...
Tym razem zrobiłam mały eksperyment i postawiłam na dodatkową rączkę/uchwyt, aby całość była jeszcze bardziej praktyczna i poręczna. Można sobie taką torebeczkę zawiesić np. na ręku i dziergać na stojąco. 
I kolejny mikro- gadżet, zawieszka. Cudowne, malutkie żołędzie, które służą zarówno do ułatwiania otwierania [skoro mamy większy suwak to jest za co złapać], do ozdoby, a jeśli ktoś chce to idealnie sprawdza się jako znacznik rzędów lub marker do zaznaczania postępu robótki.
Kolejny twór to dobrze już Wam znana z poprzedniego posta, mroczna, dziwaczna rodzinka. Cudowności! Tym razem w odsłonie woreczkowej. Co kto lubi: suwaki czy sznureczki. W tej wersji pokusiłam się o przedłużenie innym materiałem, aby zmieściło się w środku jeszcze więcej. Dla zobrazowania sytuacji, do zdjęcia, wrzuciłam tam jedną z moich robótek, którą dziergam z 2 motków Malabrigo Arroyo. A zostało jeszcze tyle miejsca - włóczka sięga może do kokardki tej zadumanej paniusi. ;)
Na tą posiadówkę wybrały się też wasze ulubione bohaterki.
Jak każdy z moich woreczków/torebek, tak i ten jest z podszewką. A do tego ma idealnie pasujące do niej sznureczki, z tego samego materiału.
A na koniec kolejne kwiatki i skrzydlatki. W pastelowej wersji i nieco mniej szalone, bo bez brokatu. Ale nadal tak samo słodkie i urocze. Ja jestem wprost oczarowana: każda/y z nich jest ubrany w płatki kwiatów. I mają nawet z nich czapki!
A z innej beczki: myśleliście, że te płatki same tak rosną? Błąd! To wszystko ręczne robótki tych wróżek. Hihi.
I na koniec moje małe stadko najnowszych tworów razem - jeszcze jeden mam w zapasie, ale z racji ciemnicy czeka na zdjęcia. Wymuskane, dopieszczone, z ozdobnymi szwami, robione z sercem. Na żywo są o wiele piękniejsze, bo cały czas nie nauczyłam się jeszcze języka aparatów i programów graficznych...

Każdy z tych schowków możecie przygarnąć (kontakt na @)- edit: mroczna rodzinka i elfy mają już swoich nowych właścicieli. ^^
Mogą przechowywać każdą robótkę, ale z racji swoich wymiarów (zamkowe: wróżki- wysokie na ok. 23 cm, szerokie na 26 cm; liski - o 1 cm większe w każdą stronę; rodzinka: nie licząc szarego pasa -23.5 cm/ 24.5 cm) idealnie nadają się nawet na wielkie chusty czy sweterki z włóczki fingering. Wersje zapinane są zawsze dodatkowo usztywniane, ale jednocześnie są też na tyle miękkie by z łatwością wsadzić je np. do torby i dziergać z nich w podróży.

Może moje dzierganie trochę na tym cierpi, ale liczę, że po takiej przerwie wena dziewiarska jednak przyjdzie ze zdwojoną siłą. Dawno skończony i obfotografowany test czeka na zielone światło, a na drutach powoli przyrasta zimowy sweter.

poniedziałek, 5 października 2015

Takie babiszony

Ciągle mi mało... woreczków na robótki, ciekawych tkanin i... różowego oraz 'mauve' (czyli przekładając na nasz: wrzosowy/zgaszony, jasny fiolet itp.). Mam dziwne i niekoniecznie mylne wrażenie, że dotarłam do momentu gdzie najchętniej wszystkie włóczki zamówiłabym w kolorze dziewczyńskim. Jasne, pastelowe, zgaszone, mocniej czerwone, bardziej w fiolety- aż głowa mała. 
Mimo uwielbienia do różu - nawet druty mam już w takim kolorze - na szczęście (?) nie obejmuje ono tych odcieni pt. "Barbie" tudzież "majtkowy". Ale za te eteryczne, przydymione, romantyczno- nostalgiczne to dałabym się prawie pokroić. Tak samo za dziwne, lekko ponure/ creepy/ gotyckie/ wiktoriańskie motywy. 
A jeśli połączyć to razem? I dodać do tego całkiem sporą porcję dziergania?
To wyjdzie chyba jeden z najbardziej genialnych (jak dla mnie)  woreczków na robótki.
Nadąsana, ponura i nieco dziwaczna rodzinka idealnie wpisuje się w mój charakter. Do tego ten genialny gość w binokularze i służka z prawie dynią na głowie.
 
Albo taka paniusia z dosłownie gniazdem na głowie.
Ale najlepsza część to zlot wiedźm! A te miny babiszonów to dopiero coś- pewnie liczą oczka! Ciekawe czy ja też tak wyglądam podczas dziergania...
Technicznie: schowek na robótkę jest usztywniany, z podszewką w kropeczki, zapinany na zamek z uroczą zawieszką. Ja lubię też używać jej potem jako znacznika rzędów.
Często gęsto sam proces szycia przyprawia mnie o zgrzytanie zębów, rwanie włosów z głowy czy dziwne słowa. Tym bardziej, że gryzie mnie sumienie z racji odstawienia dziergania, bo jakby nie patrzeć to od prawie tygodnia nie miałam drutów w rękach. Ale jednak w końcowym efekcie jestem zadowolona i mój apetyt rośnie. A to chyba całkiem dobry początek na uszycie kolejnego woreczka czy schowka. :)