Lubię mieć kilka rzeczy na drutach jednocześnie. Nie za wiele, ale jednak. Kiedy zabrałam się za dzierganie swetra, fajnie było odpocząć przy czymś mniejszym. Kilka lat temu miałam 'fazę' na 'łapki bez palców', a tym razem przeszło mi, jak już wspominałam na chusty. Motek Malabrigo Rios początkowo miał być czapką i nawet byłam w 1/3 całości, jak coś mnie tknęło i zrezygnowałam z tego planu.
Po kilku miesiącach doczekał się przeróbki na jednomotkowy trójkąt, którego kawałeczek widzieliście ostatnio w stanie całkowitego przyszpilenia. Padło na wzór 198 yds of heaven, który nadawał się do tego doskonale, szczególnie iż przetestowałam go na M. Worsted jakiś czas temu.
Dzisiaj skuszona nawoływaniem budzącej się jabłonki wyszłam na dwór, aby uwiecznić moje złote jabłuszka... tymczasowo na wiśni.
Prezentuję Wam "Golden Apples".
Ze zbliżeniem na piękne miodowo złote nitki...
Teraz potrzebne mi co najmniej 3 szyje do noszenia wszystkich 'moich' chust naraz. ^^
Przyznam, że polubiłam takie rozwiązanie wykorzystania pojedyńczych motków. W szczególności z racji mnogości cudownych kolorów włóczek, które mogę szybko przerobić na wiosenny dodatek. A zawsze to szybciej i taniej niż zbieranie na sweterki, a efekt uważam, że prawie tak samo ciekawy.
I teraz zmykam zmagać się z 'tofikowym' sweterkiem, w końcu dobrze by było mieć co pokazać w całości, a nie tylko 'migawki z pracy'. Trzymajcie kciuki! ;)
Przesłona widzę opanowana ;)
OdpowiedzUsuńBardzo jesienny kolor a chusta chyba za ciepła skoro z Riosa jak na zbliżający się maj, więc może do jesienni jakaś szyja się znajdzie do ogrzania :D
E, tylko na super extra bliskie makro. Z postacią np. całą nie wychodzi mi rozmycie :<
OdpowiedzUsuńNo zdecydowanie cieplejsza niż taka z 'socka' np., ale dzisiaj łaziłam w worsted. Aczkolwiek i rozmiarem i ażurem pasuje mi teraz akurat, jak mocniej zawieje, albo kiedy słońce schowane.