środa, 29 października 2014

Zmiana klimatu

Wraz z ciepłą pogodą chyba odchodzi moja dobra passa dziewiarska. Z tego wszystkiego mam obecnie na drutach jedno wielkie nic. Próbowałam przełamać próbkami. Potem wzięłam się za sweter, który jednak potrzebuje innej włóczki. Siadłam nawet do tej wymagającej koncentracji chusty, ale i ta mnie pokonała, kiedy po 1,5 h roboty zniknęły mi 2 oczka, których nie mogłam się nigdzie dopatrzyć. Błędu nie udało mi się zlokalizować i naprawić, a sensu robienia dalej z nim nie było, więc sprułam do zera. Ponownie.
Dla odegnania tego koszmarku zrobiłam resztkową czapkę, częściowo w paski. Zwykła, gładka i już. Do pokazania pewnie w okolicach weekendu, bo zważając na przestawioną godzinę, ciemność rozpoczyna się zbyt szybko.

Rozpaczać i rozwodzić się nad tym wszystkim jakoś nie mam [tym razem XD] zamiaru, więc umilam go sobie książką. Próbowałam zajrzeć do [serialu] Downton Abbey, ale niestety chyba mi nie dane nic obejrzeć. A mówią, że w sieci jest wszystko...

Było to tak, że skończyłam poprzednią książkę i jawił się przede mną weekend bez powieści. Byłam do tego na głodzie, szczególnie iż sobie zaplanowałam czytanie czegoś innego niż kryminały i thrillery. Zmuszona więc tą straszną okolicznością, sięgnęłam naprawdę z ostatku i przymusu po takie dziwne coś- siostrzany tablet. Nie uśmiechało mi się czytać na komputerze, bo co to za wieczorne czytanie gdziekolwiek poza łóżkiem przy grzejniku. Do tego format musiałbyć jak najbliżej zbliżony do 'podręcznego'. Głód książkowy wygrał więc ze wstrętem do nowoczesnych, zbyt zbędnych urządzeń. Na całe szczęście "Jane Eyre" Ch. Bronte sprawiła, że nawet chwilami udawało mi się zapomnieć z czego czytam. 


Nie ukrywam jednak, że to nie dla mnie. Świeci po oczach jak reflektor, ciąży w dłoniach za mocno i nic a nic nie ma tej przyjemności z dotykania i wąchania [haha :p ] kartek. Nie ma tego cichego szelestu przewracanych coraz szybciej stron. Osobiście przjemność z tego żadna [prócz samych słów] i skutkiem moje czytanie na czymś takim jest co najmniej o połowę wolniejsze. Ale już cicho siedzę, bo dorwałam w bibliotece normalną, tradycyjną wersję. Ah! Do tego zaspojlerowałam sobie całkiem świadomie mini serialem od BBC- szczęściem powstrzymałam się zaraz przed ostatnim odcinkiem i nie dokończę oglądać póki nie doczytam. W nagrodę będę mogła obejrzeć sobie jeszcze film! Albo nawet dwa- bo są co najmniej dwie ekranizacje. :)

Wracacjąc do poprzedniej książki będzie krótko i treściwie, czyli czy polecam "Niewinnego" H.Cobena. I tak i nie. Powieść sama w sobie całkiem dobra, wciągająca, nie nudząca. Ale jeśli ktoś chce zacząć przygodę z tym autorem [i się nie zrazić lub się zarazić] albo ma do wyboru inne jego powieści to już radziłabym co innego, np. "Jedyną szansę". Do tej pory to moje jedyne dwa spotkania z tym panem, ale w tym starciu zdecydowanie 'żywsza' i zaskakująca była ta poprzednia historia.


A Wy wolicie elektroniczne nowości,
czy zostajecie przy tradycyjnych wydaniach?

środa, 22 października 2014

"Kleo i ja" i "Niewinny"

Podczas kilku ostatnich dni, jakoś od czasu skończenia lawendowej czapki,  a potem końcówki swetra, czyli od 17 października nie miałam nic na drutach! Dacie wiarę? Prawie jak odwyk dziewiarski. W planach 3 rzeczy do rozpoczęcia, ale żadna z nich nie jest robótką hop siup. Zaczynając od ażurowej chusty, której wzór jest mocno wymagający- więc pilnowanie każdego oczka to podstawa. Potem sweter mój, który dopiero w głowie powstaje, bo póki co przeplatają się na niego różne pomysły, ale konkretnie jasnej całości nadal jeszcze brak. Aż po kolejny sweter, w którym jestem zakochana od dawien dawna, ale jak udało mi się nabyć włóczkę, to próbka różni się o 4 oczka od tej zalecanej we wzorze. Byłam tego jak najbardziej świadoma, ale boski czerwony kolor, miękkość i cena przekonały mnie, aby ponownie zaufać Peruvianowi od Filcolany. Tym razem z przeznaczniem na coś znacznie większego kalibru niż czapki. Czekało mnie więc przeliczanie wzoru. Ile się nie nagłówkowałam, nie napytałam itd. itd. to ja wiem. Myślałam też o robótce 'bezmyślnej' czyli takiej przy której można coś oglądać albo grać w karcianki, ale jakoś nie umiem sobie teraz wciskać takich zapychaczy jeśli nie są wcześniej ustawione w kolejce 'koniecznie do dziergania'.
Dziś się przemogłam i zaczęłam ten obliczeniowy sweter. :) Przyjemność ogromna, bo jestem pod wrażeniem tego mięciuśkiego ściągacza.
Pewnie czekają mnie jeszcze dalsze przeróbki odnośnie tego wzoru, ale nie dam się! ^^

A dzięki akcji Maknety książkowo też trochę do przodu, a przynajmniej bez obsuwy. W zeszłym tygodniu skończyłam "Kleo i ja" i jestem niezmiernie z tego zadowolona... bo już dłużej nie mogłam. 


Wybaczcie, ale naprawdę ta książka mnie męczyła, mimo, że jestem ogromną kociarą. Głównej bohaterki- kotki Kleo- o której miała być ta historia, było według mnie rzeczywiście tyle 'co kot napłakał'. I tak więcej niż w jakiejkolwiek innej do tej pory przeze mnie czytanej, ale jak na powieść "O kotce, która uratowała rodzinę" było zdecydowanie za mało. Mam wrażenie, że jedynie pojawiała się gdzieś w tle. Wydawało mi się, że miejscami było sporo naciągania, a w dodatkową irytację wpędzały mnie skoki czasowe: tratata cośtam... "a pięć lat później..."... "dziesięc lat później". Czytam a tu nagle okazuje się, że ni stąd ni z owąd akcja nagle toczy się dobre kilka lat do przodu. W zasadzie czułam się znudzona i nic mnie tam nie zaskoczyło, ani nie wciągnęło. Gdyby nie to, że siedziałam dobre kilka godzin w poczekalni u lekarza to pewnie bym jej nie skończyła. Czuję się zawiedziona tą książką.


Ale liczę, że odbiję sobie z Cobenem. ^^ Tym razem będzie to "Niewinny", który jest póki co mocno wciągający i nawet przestały mi przeszkadzać te przeskoki - rozdział taki bohater, w innym kolejny- bo oba wątki są równie interesujące.

Trzymajcie się ciepło- u mnie już idą przymrozki. 
Aż zastanawiam się nad wydzierganiem komina...

wtorek, 21 października 2014

3, 2, 1... Berrie Go!

Wreszcie jest! Kolejny mój wzór. :)
Dziś wypuszczam w świat instrukcję na Berrie. :3



A tutaj można podejrzeć jak innym wychodzą czapki z tego wzoru. :)


Opis jest dostępny w języku angielskim, na stronie Ravelry.
Jeśli ktoś ma ochotę, może kupić go także przez @.

Z tej okazji wszystkie moje wzory będą dostępne w 15% niższej cenie
 do 31 października. :3

niedziela, 19 października 2014

Dziecko kukurydzy- czapka Berrie

Zdecydowanie polubiłam robić czapki. Jak to w reklamach 'szybko, łatwo i przyjemnie'. No prawie. ;) Pomijając kilkukrotne rozpoczynanie i przymierzanie [bo obliczenia często za wiele nie pomagają] potem leci jak z płatka. 
I szybciutko widać efekty! Ah, nic tylko robić i robić.
Wzbogaciłam się tym sposobem o kolejną głowogrzejkę w bardzo ciekawym kolorze. Musiałam go wziąć jak tylko go zobaczyłam- nie dość, że fiolet [no dobra, lawenda] to jeszcze dziwnie melanżowy. W zasadzie widać to najbardziej z bliska, jak nitka jest ciekawie pokolorowana. Po pierwszym skojarzeniu z 'lotusem' od Malabrigo nie mogłam wyjść bez tego motka. Co prawda jest to rzeczywiście melanż a nie cieniowanie, ale urok swój ma. ^^


W tym projekcie pokazuję swoje zamiłowanie do warkoczy i bąbelków. Mimo, że robiłam je pierwszy raz to wiem, że na pewno nie ostatni i już się cieszę na samą myśl, że czekają mnie takie bobki w chuście. 



Aby nie przeładować czapki tymi zawijasami i zaoszczędzić czas  wzór jest tylko na froncie. Jak dla mnie w sam raz- ani za mało, ani za dużo, szczególnie, że cały panel jest na tyle szeroki, że z przodu ładnie oszukuje i może wydawać się iż z tyłu jest to samo. Haha, figa z makiem. ;) Nie może być za nudno.

projekt: Berrie
wzór: Berrie
włóczka: Filcolana Peruvian Highland Wool- kolor 805; ok. 1,5 motka
druty: 3,5mm; 4mm (wymienne KP)

Teraz to moja ulubiona głowogrzejka!
Jak widać na załączonym obrazku ten design też powstał 'ku chwale krasnalom i skrzatom'. Także jest gdzie schować włosowy kok aka cebulę. Wzór będzie dostępny lada chwila, bo wprowadzam już ostatnie poprawki. Póki co rozpisuję na dorosłych osobników. Opis będzie obejmował wersję slouchy i beanie- czyli większy lub mniejszy krasnal.
Po kolejnym projekcie z tej włóczki mogę ją z czystym sumieniem polecić na czapki. Jeszcze nie testowałam jej w większych wyrobach, ale pięknie podkreśla wszystkie warkoczyki, bąbelki i trójwymiarowe sploty. Do tego ma wiele pięknych kolorów, a niektóre z nich to bardzo ciekawe kameleony. I cenowo też jest bardzo przystępna i nie straszy portfela. A co ważne: nie gryzie! Serio. Przynajmniej w głowę.

A sweter się wysuszył. Czeka na zapięcie. ^^


ps. z innej beczki- czy macie pomysł jak tanio pojechać do Wrocka [z Wawy]- czy jest coś tańszego niż 'polskibus' [35zł w 1 stronę]. Przyznam się, że do dziś nie mogę przeboleć, że nie było mnie na spotkaniu w magicloopie gdzie było tyle blogowych koleżanek z różnych stron Polski i kusi mnie robótkowy meeting we Wrocławiu, aby w końcu poznać dziergaczki z tamtego miasta.

środa, 15 października 2014

Zapowiedź finiszu i kot. :)

Podobno mamy już dawno jesień. Nie da się zaprzeczyć patrząc na morze złotych i rdzawych liści tworzących puchate dywany pod nogami. Temperatura o dziwo wyjątkowo wysoka jak na taki miesiąc. Ja się cieszę. Ale mimo to od miesiąca szykuję zimowe dziergadła. Jak stworzyłam pierwszy sweter, poszłam za ciosem i miałam ich w kolejce coraz więcej. Teraz prawie finiszuję już z trzecim z kolei, a dwa kolejne czekają póki co w postaci motków. Oprócz rozwijającego się u mnie chustomaniactwa, o którym wspominałam nie raz, teraz dołączą do manii swetry. Nie mogę zapomnieć też o... czapkach! Robótki przyjemne, bo błyskawiczne. Ot co. Ostatnio udało mi się popełnić jedną taką w 1 dzień. :) Zużycie materiału nie nadwyręża zbytnio portfela [przy włóczkach od Filcolany] a po skończeniu takiego tworu morale rosną jak grzybki po deszczu. Uwielbiam takie przerywniki. O ile sztrykowanie wielkiej rzeczy jest fascynujące, o tyle efekt nie jest tak szybki jakby się chciało. Kiedyś dziergałam tylko łapki, czapki, szaliki. Potem chusty, które uchodziły wtedy za już sporo większe i wymagające. Kiedy przyszedł czas na swetry zrozumiałam co to znaczy dziergać jedną rzecz tygodniami. Ciągle to samo... dzień za dniem. Dlatego dobrze czasem odpocząć od wielkoformatowców. :)

Na dziś końcówka trzeciego, dorosłego swetra w tle. Z najkochańszym Kocurrrem na pierwszym planie.


Tradycyjnie środowo Maknetowo mam pokazać tu książkę i aktualną robótkę, co następuje.
Czytanie u mnie się wlecze. Nadal więc zamieszkuje u mnie "Kleo i ja", która pojawiła się w poprzednim poście. Póki co jestem prawie w połowie, więc na mini recenzję przyjdzie jeszcze czas. Coś mi nie po drodze, a to film, a to druty, a to spotkanie czy wyjazd do dalszej rodzinki. Do tego po zębowych bólach trwających od półtora tygodnia czeka mnie chirurg szczękowy... a mówią, że ósemki to zęby mądrości. Czemu więc rosną tak idiotycznie?
Robótkowo jak widać, również to co ostanio, ale za to już mocno posunięte w pracy. :) Jeszcze dzień/ dwa, wykończeniówka i kąpiel! Ha! I znowu zdjęcia...
Na dniach powinno udać mi się obfocić czapkę. No może bardziej zaprezentować, bo zwykle jestem stroną pozującą. A tymczasem zmykam do dalszego pisania wzoru na nią. :)

A Wy? Robicie przerwy na małe robótki? 
Czy dzielnie sztrykujecie tylko coś zdecydowanie większych rozmiarów?

czwartek, 9 października 2014

Sweter, czapka i Hannibal

Ostatnio miałam awarię sprzętu o czym tu pisałam. Okazało się, że sweter, który wydziergałabym w 2 tygodnie [patrząc na przyrost robótki na dzień] musi poczekać. Szczęściem będzie to dopiero zimowy sweter, mimo, że w jesiennym klimacie. Aczkolwiek patrząc po moim odczuwaniu zimna nie zgrzałabym się w nim i teraz. Czas jego końca wydłuża się zamiast skracać. Z braku drutków robótka leżała prawie tydzień odłogiem. Za to nadrobiłam sobie ostatni sezon "X files". :)

Wspominałam też jak to bez dziergania nie mogę, więc zaczęłam czapkę. Po nastu próbach: za mała, za duża, wzór brzydko wychodzi itd. itd. w końcu wczoraj przysiadłam, skończyłam i zrobiłam jej kąpiel. Miało mi to zająć góra 2 dni... w rzeczywistości wyszło co najmniej 3 razy dłużej. Trudno.
Dzisiaj spędziłam dobrych prawie 7 godzin nad spisywaniem wzoru. A nadal nie koniec. Niby takie proste, ale ile się nagłowiłam i naklikałam przy 'charcie' to głowa mała. Do tego odejmowanie oczek... koszmar! Najpierw robię tak jak leci, ale jeśli wzór puszczam w świat to fajnie byłoby napisać tak, aby było ładnie i symetrycznie. Guzik! Oczopląsu dostaję od tych skrótów, zabazgranych numerkami kartek.
Czapka leży nadal mokra, już ponad dobę i czeka sobie na zdjęcia.


A ja wieczorem nadganiam książki. "Czerwony Smok" T. Harrisa zupełnie mnie nie zawiódł. Może poza irytującym Willem G. Jak to się złożyło, że historia niby o dr Hannibalu a o dziwo są o nim jedynie może ze 3 wzmianki i koniec. Za mało, za mało. Mimo to opowieść wciągnęła mnie porządnie i mogę z czystym sercem polecić. Więcej nie ma co pisać, bo moim zdaniem te książki mówią same za siebie. Całą serię z Lecterem uwielbiam i stawiam ją w swojej czołówce, [jeśli chodzi o serie] może nawet na podium. ^^
Nie wiem czemu ale fascynuje mnie czytanie o seryjnych mordercach... znacie jeszcze jakieś książki o takiej tematyce?

Po takich mroczniejszych powieściach poczytam sobie coś lżejszego. I o kocie!
"Kleo i ja" Helen Brown to pozycja, którą miałam od dawna zapisaną na swoim profilu [na www.lubimyczytać.pl] i bez namysłu spakowałam ją do torby kiedy tylko ujrzałąm ją niespodziewanie w nowościach bibliotecznych. Nie mogę przepuścić kociej historii. ;)

Mam nadzieję, że następnym razem pokażę już coś gotowego, bo ostatnio jedynie książki i robótki w trakcie. Za rzadko piszę, oj, oj.


Macie już zimowe robótki? 
Czy robicie jeszcze przejściówki na jesień?

środa, 1 października 2014

Buntowniczy drut i "Czerwony smok"

Aby środa była naprawdę środą [czyli tradycyjnie z akcją Maknety] zdaję dziś krótką relację co u mnie na tapecie.

Dopadł mnie problem techniczny, a raczej sprzętowy. I to nie pierwszy raz. Kiedyś złamał mi się drut. Tym razem jeden z pary wymiennych drewnianych rozpoczął strajk. On twierdzi, że nie chce pracować ze mną przy tym swetrze. Wziął się uparł i nie chce się dokręcić. Początkowo sprawdzałam czy to na pewno jego wina, przykręcając go do innej żyłki, ale o dziwo pasuje na jej jedną stronę. W obecnej [tej potrzebnej] nie chce się dogadać z żadną. Próbowałam jednak dziś zdziałać coś delikatnie, ale po pierwszej próbie kiedy nagle po przerobieniu ok 30 oczek połowa z nich zleciała uznałam, że chyba nie da rady. Nie ważne jakbym się starała będzie bez sensu. Sklejać nie ma co, bo to mija się z przeznaczeniem drutów wymiennych. 
Jak to u mnie bywa druty mam raczej pojedyncze, więc nijak nie mam czym w tej chwili dziergać. Muszę zamówić nowe i czekać... eh. A planowałam dziś podgonić swetrzycho noo...

Nie lubię nie dziergać wcale więc zabrałam się późnym popołudniem za nową czapkę... Dziś jest zły dzień. Jest i już. Po trzech próbach okazało się, że i tak nie jest do końca dobrze, a przeliczenia mnie dobiły. Zmarnowane kilka godzin. Weny brak totalnie do tworzenia. Jutro musi być lepiej! :D


Książkowo udało mi się skończyć "Niemego świadka" A. Christie. Wreszcie! Nie żeby mnie nudziło, ale o dziwo zupełnie nie miałam ochoty na czytanie. Zwykle pochłaniało mnie mocniej grzebanie w odmętach dziewiarskiej części internetu albo dzierganie łączone z oglądaniem. Doczytałam jednak do końca i mogę wyrazić swoją opinię. Czytało się miło i przyjemnie, ale niestety urywkowo. Jeśli udało mi się siąść do niej to raczej na krótką chwilę. Może to sprawiło, iż nie mogłam się jakoś szczególnie wkręcić ? Ogólnie nie jest źle, wiadomo, klasyka. Ale zabrakło mi jakiegoś 'wow'. Szczerze jeśli miałabym polecać to wybrałabym zdecydowanie inne powieści tej autorki. Ta nie zaskoczyła mnie szczególnie zakończeniem...


Nagrodą i pocieszeniem będzie teraz dla mnie [mam nadzieję...] tak bardzo wyczekany "Czerwony Smok" T. Harrisa. Czyli proszę państwa dr Hannibal Lecter we własnej, intrygującej osobie! Ah, ah, ah. Kiedy czytałam "Milczenie Owiec" nie wiedziałam iż było przed nimi coś jeszcze. Wyszperałam, że wszystko zaczyna się od tego smoka no i... czekałam. O dziwo w bibliotece było, ale nie było. Haha- w katalogach widniało jako dostępne, na półce brakowało. Straciłam nadzieję, aż któregoś dnia przypadkowo postanowiłam sprawdzić z ciekawości. No i czekało na mnie. :)

A u Was zdarzają się jakieś usterki sprzętowe?
Macie sposoby jak je naprawić?