Złośliwość rzeczy martwych to coś czego nie lubię, oj mocno. Szczególnie kiedy przydarza się gdy naprawdę się staram, a co gorsza jeśli dopadnie mnie podczas felernego dnia, który próbuję odczarować. Właśnie wczoraj taki był. W zasadzie nic twórczego mi nie wychodziło- najpierw zabrałam się za nowy sweter, a w zasadzie za szukanie inspiracji. Kiedy wreszcie na coś wpadłam (poprzednie projekty już mi się nie podobają) zabrałam się za dzierganie. I tak po 3h pracy sprułam do zera. Uznałam, że lepiej nie będzie, więc sięgnęłam po drugie druty, aby zrobić najprostszą czapkę. A tu? Podczas zamykania nabranych oczek w kółko rozwaliła mi się żyłka! Aj! W tym metalowym czymś jest chyba kawałek kleju/plastiku, bo nic nie można wcisnąć...
Tym sposobem została mi tylko jedna i to dłuuga tak, że jeśli robię na niej coś mniejszego niż sweter to plącze się jak makaron.
Chyba powinnam poczynić zakupy, hihi. :)
Tymczasem przegrzebuję sieć w poszukiwaniu wzorów/ inspiracji na ten zimowy zestaw. Szczerze mówiąc na chwilę obecną nic mnie nie zadowala. A każdy mój osobisty pomysł wydaje mi się banalny i nudny. No i jak tu dziergać?
Ale za to w niedzielę wpadłam na spotkanie w magicloopie, gdzie podziergałam sobie w zakręconym towarzystwie. A ile się naoglądałam motków. Oj. Nawet zakochałam się w takich kolorach o jakie bym się nie podejrzewała, a kiedyś nawet omijałam je dość szerokim łukiem. Jak widać zależy od farbowania, bo te mogą być tak różne, że ledwo się w głowie mieści. I tak na przykład na liście mam malabrigowy Archangel. Do tego koniecznie Eggplant (ale ten akurat od dawien dawna) i jakiś Lotus (ten to dopiero ma rozbieżność, albo fiolet z turkusem/miętą, albo tak jak te obecne- prawie same jasne turkusy z fiołkowymi domieszkami, a za to jak żywe! weź się człowieku zdecyduj teraz na motek). Całą resztę też przygarnę, prędzej czy później.
Także koniecznie na wiosnę muszę zrobić jakiś sockowy sweterek, a zaraz po zimie zabieram się za chusty. Tak mi się do nich tęskni, szkoda, że już tak zimno.
ps. gdyby ktoś miał ochotę to teraz wszystkie moje wzory są w 15% niższej cenie do końca 25 grudnia. ^^ Wystarczy w koszyku kliknąć kuponowy guzik. Wszak przyda się jakaś czapka (np. Berrie albo Kagami) czy sweterek (Ynis).
Czas nabrać coś na druty, bo znowu mam nic!
Zero! Tylko od czego tu zacząć?
Czasami faktycznie zdarzają się dni, gdy prawie nic nie wychodzi... Ale jak widać, nawet złamany drut ma pozytywne strony - zakupy! A przecież nie można tak samych drutów kupić, bo przeżyja szok przy przeprowadzce ze sklepu do domu... Muszą mieć jakieś wełniaste koleżanki ;)
OdpowiedzUsuńA pewnie, że tak- wszak przy mrozie druty skostniały by na bank! Muszą je jakieś wełenki ogrzewać. :)
UsuńSklej kropelką. U mnie się też jedna żyłka rozlazła w tym łączeniu i jak się poskarżyłam, to życzliwa dusza poradziła taką naprawę. Owszem, nie będę miała wielkiego zaufania do szarpania takiej żyłki, ale do odkładania oczek na zaś na pewno się przyda :) A prucie po trzech godzinach pracy potraktuj jako naukę (przede wszystkim cierpliwości ;) ). Życzę powrotu natchnienia :)
OdpowiedzUsuńJuż działa- dziękuję za pomysł, moja życzliwa dusza coś poobcinałą, kropelki dała i się trzyma. :)
UsuńStaram się- wszak będę wiedziała, że z tyłu plecy, z przodu plecy, to niekoniecznie to co chcę uzyskać. ^^
Jak pech to pech! Dobrze, że Ci humor dopisuje ;) Proponuję zabrać się za sweter. To nic, że prosty i banalny. Na pewno będzie super. A może w czasie dziergania jakaś złota myśl Cię dopadnie i sweterek prosty i banalny stanie się cudowny :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Marta
Oj kusi strasznie. :) Pewnie się nie powstrzymam i narzucę. A tym bardziej, że byłby ani szary, ani czerwony.
UsuńPozdrawiam! A.
Oczywiście, że powinnaś poczynić zakupy! Z mikołajowego budżetu, oczywiście! *^O^*
OdpowiedzUsuńPrawda- w końcu sobie też należy sprawiać prezenty. ^^
Usuń