Wraz z ciepłą pogodą chyba odchodzi moja dobra passa dziewiarska. Z tego wszystkiego mam obecnie na drutach jedno wielkie nic. Próbowałam przełamać próbkami. Potem wzięłam się za sweter, który jednak potrzebuje innej włóczki. Siadłam nawet do tej wymagającej koncentracji chusty, ale i ta mnie pokonała, kiedy po 1,5 h roboty zniknęły mi 2 oczka, których nie mogłam się nigdzie dopatrzyć. Błędu nie udało mi się zlokalizować i naprawić, a sensu robienia dalej z nim nie było, więc sprułam do zera. Ponownie.
Dla odegnania tego koszmarku zrobiłam resztkową czapkę, częściowo w paski. Zwykła, gładka i już. Do pokazania pewnie w okolicach weekendu, bo zważając na przestawioną godzinę, ciemność rozpoczyna się zbyt szybko.
Rozpaczać i rozwodzić się nad tym wszystkim jakoś nie mam [tym razem XD] zamiaru, więc umilam go sobie książką. Próbowałam zajrzeć do [serialu] Downton Abbey, ale niestety chyba mi nie dane nic obejrzeć. A mówią, że w sieci jest wszystko...
Było to tak, że skończyłam poprzednią książkę i jawił się przede mną weekend bez powieści. Byłam do tego na głodzie, szczególnie iż sobie zaplanowałam czytanie czegoś innego niż kryminały i thrillery. Zmuszona więc tą straszną okolicznością, sięgnęłam naprawdę z ostatku i przymusu po takie dziwne coś- siostrzany tablet. Nie uśmiechało mi się czytać na komputerze, bo co to za wieczorne czytanie gdziekolwiek poza łóżkiem przy grzejniku. Do tego format musiałbyć jak najbliżej zbliżony do 'podręcznego'. Głód książkowy wygrał więc ze wstrętem do nowoczesnych, zbyt zbędnych urządzeń. Na całe szczęście "Jane Eyre" Ch. Bronte sprawiła, że nawet chwilami udawało mi się zapomnieć z czego czytam.
Nie ukrywam jednak, że to nie dla mnie. Świeci po oczach jak reflektor, ciąży w dłoniach za mocno i nic a nic nie ma tej przyjemności z dotykania i wąchania [haha :p ] kartek. Nie ma tego cichego szelestu przewracanych coraz szybciej stron. Osobiście przjemność z tego żadna [prócz samych słów] i skutkiem moje czytanie na czymś takim jest co najmniej o połowę wolniejsze. Ale już cicho siedzę, bo dorwałam w bibliotece normalną, tradycyjną wersję. Ah! Do tego zaspojlerowałam sobie całkiem świadomie mini serialem od BBC- szczęściem powstrzymałam się zaraz przed ostatnim odcinkiem i nie dokończę oglądać póki nie doczytam. W nagrodę będę mogła obejrzeć sobie jeszcze film! Albo nawet dwa- bo są co najmniej dwie ekranizacje. :)
Wracacjąc do poprzedniej książki będzie krótko i treściwie, czyli czy polecam "Niewinnego" H.Cobena. I tak i nie. Powieść sama w sobie całkiem dobra, wciągająca, nie nudząca. Ale jeśli ktoś chce zacząć przygodę z tym autorem [i się nie zrazić lub się zarazić] albo ma do wyboru inne jego powieści to już radziłabym co innego, np. "Jedyną szansę". Do tej pory to moje jedyne dwa spotkania z tym panem, ale w tym starciu zdecydowanie 'żywsza' i zaskakująca była ta poprzednia historia.
A Wy wolicie elektroniczne nowości,
czy zostajecie przy tradycyjnych wydaniach?
Miejmy nadzieję, że pasja dziewiarska do Ciebie wróci. A póki co, zaspokajaj głód książkowy.
OdpowiedzUsuńTeż wolę czytać na papierze - kwestia przyzwyczajenia.
Oby oby :) A jak nie to ją zmuszę.
UsuńCzytałam Dziwne Losy jak byłam mała, na fali zauroczenia Jane Austen sięgałam też po inną literaturę kobiecą szeroko rozumianych "tamtych czasów". Nie znoszę tej książki... prawie nie mogłam przez nią przebrnąć, a działo się to w czasach kiedy pochłaniałam wszystko :)
OdpowiedzUsuńJako zadeklarowany bibliofil, nie posiadam tabletu ani czytnika... Choć pewnie czytnik ułatwiłby czytanie w autobusie :)
O proszę, pierwsza taka opinia :p Ja ją bardzo lubię, ma swój lekko mroczny klimat.
UsuńW jakimś stopniu pewnie tak, ale dla mnie jest za dużo rozpraszaczy z komunikacji, więc prawie nigdy tam nie czytam i tak :)
Książki nie czytałam więc nic nie powiem, a niemoc twórczą trzeba po prostu przetrwać! Trzymaj się cieplutko :)
OdpowiedzUsuńStaram się, ale z drugiej strony zaczynam się marwtić, bo zdarza mi się to coraz częściej i trwa coraz dłużej... hmm...
UsuńDzięki!
Pozdrawiam! ;)
Wyobraź sobie , że wcięło mój komentarz, a tak się rozpisałam:( więc w skrócie, nie sądziłam, że do tego dojdzie ale uwielbiam swój czytnik (nie tablet) i nie wiem jak mogłam bez niego żyć odpada męczenie się z latarką i świecenie po oczach dzieciom , o trzymaniu ciężkich książek nie wspomnę, szczególnie w pozycji leżącej , a ostatnio doszedł jeszcze jeden plus, otóż pomykając ostatnio na bieżni , przeczytałam 11% książki:) więc mogę spokojnie przeczytać sobie książkę korzystając z różnych urządzeń na siłowni łapiąc przysłowiowe dwie sroki na raz:))
OdpowiedzUsuńO widzisz ;) przeszłaś na ciemną stronę mocy haha. :p
UsuńCzytanie z tabletu lub komórki (częściej z komórki) cenie sobie za to, że są bardziej poręczne. Książkę fanie poczytać w łóżku, ale na razie nie mogę sobie na to pozwolić bo córcia śpi z nami w pokoju i światło by ją rozbudzało, więc czytam z komórki. Leżę na boku i jednym guzikiem zmieniam stronę :) Ale papierowe książki też lubię. Coś jest w tym szeleście przewracanych stron :)
OdpowiedzUsuńZ komórki? o to już 'hardkor' jak to mówią. :p
UsuńMnie też się kiedyś wydawało, że czytnik to wynalazek bez sensu, że tylko książki. Do czasu, gdy syn nie dostał czytnika na urodziny. Tablet a czytnik to ogromna różnica w zmęczeniu oczu. W czytniku ekran naprawdę dobrze imituje druk na kartce, nic nie razi. A możliwość zabrania ze sobą w każde miejsce całego zestawu (tańszych) książek w lekkim i poręcznym wydaniu sprawiła, że czytnik to teraz mój najlepszy przyjaciel. Książek mam cały regał, już nam się kolejne nie mieściły, więc tym bardziej cieszę się, że powiększam kolekcję w bezproblemowy sposób.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNa moje wyjazdy [których baardzo mało] książka czy dwie mi zawsze wystarczały. A że jestem fanką bibliotek a nie księgarni to miejsca mam pełno. Nie ukrywam jednak, że i tak marzy mi się taka wielka starodawna biblioteczka. :)
Elektronicznie jak najbardziej, ale nie na tablecie, lepiej na czytniku - czytnik przede wszystkim ma matowy wyświetlacz, więc wrażenia z czytania, jak ze zwykłej książki.
OdpowiedzUsuńNie pachnie papierem, ale ma swoje zalety.
:)
UsuńW sumie jak wszystko i plusy i minusy.
Fajnie, że można sobie wybrać co sie komu podoba. :)
No mnie nie przekonuje nowoczesna technologia. Także wąchania kartek nic nie zastąpi :) Uwielbiam zapach książek i świeżego druku ;)
OdpowiedzUsuńO, ktoś z mojego 'obozu'. ;) hihi
UsuńAczkolwiek ja preferuję zapach starych książek, im starszych i lepszych. I takich pożółkłych kartek... mmm.
Ja tez z tych tradycyjnych, szelest kartek, zapach, ciężar właściwy. I nic to, że regały zrobione pod sufit w tamtym roku już zapchane doszczętnie ;) Jako osoba spędzająca cały niemal dzień pracy przed monitorem mam do wstręt i ksiązka to moja odskocznia. Wena robótkowa wróci za chwilę więc sie nie przejmuj i po prostu czytaj. Serial BBS sama sobie włączę z przyjemnościa, dzieki za przypomnienie. Serdecznosci.
OdpowiedzUsuń:) Fajnie! Im więcej tym lepiej.
UsuńSerial akurat- jedyna wada to chyba to, że zbyt krótki. :p
Sam w sobie bardzo dobry, ale porównując z książką... jak zawsze sporo rzeczy się znajdzie.
Pozdrawiam!
Książka to musi być książka, to, o czym piszesz - zapach i dotyk papieru, szelest kartek. Ale przyznaję się do czytania anglojęzycznych książek na moim telefonie. Takich, które nie zostały wydane w Polsce. Jednak dzisiaj znowu przytargałam z biblioteki cztery cegiełki pachnące papierem! *^o^*
OdpowiedzUsuńDokładnie! Moim zdaniem nic tego nie może zastąpić i już. ;)
UsuńJa też zwykle jak chodzę do biblioteki to wracam z tym ich max. limitem - 5 na raz. ^^
"Jane Eyre" znajduje się u mnie w TOP 10 albo i nawet TOP 5 :D Oczywiście w wersji książkowej, filmowej staram się unikać. Natchnienie na pewno wróci, trzeba przeczekać gorszy okres :)
OdpowiedzUsuńU mnie też pojawia się bardzo wysoko, ale pomyślę więcej jak skończę czytać. A dozuję sobie, bo aż żal kończyć. ;)
UsuńOd jakiegoś czasu mam właśnie tak, że po książce lubię sobie obejrzeć ekranizacje jeśli takie są i sporo ponarzekać... Tym razem zrobiłam na odwrót, ale w porę się opamiętałam i końcówkę zostawiłam tak jak zwykle. :)
Ehhh... wena jak ptak lata tu i tam, niedługo wróci :)
OdpowiedzUsuńJa tez wolę książki realne :) I z historią.
Rozumiem Cię bardzo dobrze, sama ostatnio przeżywałam taki twórczy kryzys. Na szczęście takie momenty mijają.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby wena prędko przyszła