niedziela, 7 września 2014

Jedyna szansa


Przygoda dziewiarska nadal toczy się u mnie w towarzystwie swetra. Tak... nadal tego beżowego. :p
Przyznaję się bez bicia, że trochę mi obrzydło i zrobiłam sobie od niego małą przerwę, no taką 2-3 dniową. Nie tykałam go nic a nic. Oczywiście dlatego, że przede mną rękawy... mam chyba do nich uraz, bo jeden miałam już prawie gotowy, ale rozum podpowiadał mi unicestwienie tej szerokiej rury. Tak też się stało i obecnie zbieram siły do walki z ostatnią [no może przed ostatnią] częścią swetra.
Motywacja do kończenia jest całkiem duża, bo będę mogła wreszcie zacząć coś nowego. Póki co paczka z kłębkami została mi zakonfiskowana [spokojnie- za moim przyzwoleniem ;)] i nie odzyskam jej jeśli nie skończę obecnej robótki. Ostatnio takie coś podziało, więc tym razem też dałam się w to wplątać. Moja 'silna' wola nie dawała rady i prędzej czy później sięgałam po czekające włóczki, aby chociaż zrobić próbkę, coś przeliczyć z dziesięc razy, później kawałek następnej próbki, którą prułam po kilku rzędach i tak w kółko...
W głowie kołaczą mi się myśli o kolorach nowej, przyszłej robótki i nijak nie mogę się zdecydować ostatecznie. Tak nie, bo się zlewa, tak nie, bo nie pasuje, inaczej też nie, bo zbyt pstrokato... Pomijając wybieranie motków, które zajęło mi 2 dni. Eh.


W kwestii czytelniczej też wypadało by coś napisać, no chociaż raz na tydzień. Akcja Maknety kiedyś bardzo mnie mobilizowała do czytania i informowania Was o tym równo co środę, ale obecnie nie wiem co się dzieje i często czuję totalną niemoc do pisania... i książek czasami niestety też.
Akurat kilka dni temu skończyłam kolejny kryminał mistrzyni tego gatunku i mogę co nieco skrobnąć. :)
"Godzina zero" A. Christie, o której pisałam w poprzednim odcinku akcji, to kolejna książka, którą mogę zaliczyć do udanych. Osobiście pozycje tej autorki czytam głównie dla samej fabuły i zabawy w odgadywanie winnych. Niemalże za każdym razem jestem zaskakiwana zakończeniem. Podejrzenia zmieniam co chwile, a okazuje się na końcu jeszcze inaczej niż mogłoby się komukolwiek wydawać. I to najbardziej mnie w tym wszystkim bawi. Na plus zaliczam jak najbardziej ten klimat minionej epoki i fabułę opisywaną tyle ile trzeba. Nie ma tutaj wtrąceń nikomu do niczego niepotrzebnych, ciągnących się jak spaghetti o tym czy o tamtym rozpychając książki do wielkich tomiszczy w 3/4 o niczym. Wszystko prosto, jasno, powiedziane tyle ile trzeba. A i tak wystarczy. :)

Aktualnie 'testuję' nowego autora, pewnie doskonale niektórym znanego. Moje upodobanie do kryminałów i thrillerów ciągle rośnie. Tym razem padło na coś bardziej nowoczesnego- "Jedyna szansa" H. Cobena to moje pierwsze spotkanie z tym panem. Chwyciłam na chybił trafił, pierwszą lepszą, kieszonkową wersję, która stała na bibliotecznej półce. Te przeczytane już blisko 200 stron na razie oceniam jako całkiem udane. Jedyne co mi się nie podoba, a szczerze mówiąc tego nie trawię... to to czego brak zachwalam np. u A. Christie. Czyli wtrącenia o byle czym, które moim zdaniem jedynie powiększają obiętość powieści, zupełnie nic nie wnosząc do historii. No i ten 'amełykansky' klimat, który gra mi na nerwach... ale to tylko moje jak najbardziej subiektywne odczucia. Sama znam fanów tego stylu, którzy zaczytują się w entej powieści bardzo podobnie piszącego np. S. Kinga, przez którego nijak nie mogłam 'dzięki temu' przebrnąć. 
Zobaczymy czy to będzie naprawdę "Zakończenie jakiego się nie spodziewacie".
Póki co jest to dla niego naprawdę jedyna szansa...


A Was co najmocniej denerwuje w książkach?

8 komentarzy:

  1. Każdy sposób mobilizacji jest dobry. Mnie też zwykle świerzbią ręce, gdy tylko mam nową włóczkę :-) Nie masz wyjścia, musisz szybko dziergać te rękawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, najważniejsze, że działa. ^^ Co dziwne jak mam w domu nową to sobie swoje odleży i później już tak nie 'kręci', więc jak dostanę z powrotem dawno niewidzianych kłębków to toż to prawie jak nowe prosto od listonosza i radość prawie ta sama. :)

      Usuń
  2. Proponuję thrillery małżeństwa, które pisze pod pseudonimem Nicci French. Jestem nimi zachwycona! Super, że masz zakonfiskowane włóczki. Mi czasem też by się przydało ;) Czekam na finał swetra.
    Pozdrowionka, Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, zerknę zaraz na mojej ksiązkowej stronie co mają ciekawego- dziękuję. ;)
      A finału sama nie mogę się doczekać, bo co zaskakujące to im bliżej do końca tym bardziej się dłuży.

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Pisarze tacy jak Coben czy King pisanie traktują jak dobry biznes, ja też mam wrażenie że połowa treści służy wyłącznie przypływowi większej kasy. Natomiast książki Agaty Christie czytam z prawdziwą przyjemnością, smakując każde niemal zdanie... nasunęło mi się takie porównanie: kryminał Christie jest jak obiad przygotowany z pietyzmem i mistrzowskim wyczuciem smaków przez genialnego kucharza, a książki tamtych panów trochę jak fast foody. Najeść się można, ale...
    A co do rozterek włóczkowych - im więcej mam do wyboru kolorów i gatunków, tym bardziej głupieję i też nie wiem na co się zdecydować :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mam podobne zdanie. :) Ale ku mojemu zdumieniu ta pozycja Cobena mnie wciągnęła całkiem mocno, chociaż przyznam, że dopiero jakieś 150 str przed końcem.
      Porównanie super!
      Kolejna moja książka już nawet zaczęta jest... A. Christie. ^^

      Usuń
  4. Konfiskata paczki z włóczkami!? Nigdy!!! :P
    Dziergaj, dziergaj - może mogłabym zaproponować spotkanie w celu obfocenia gotowego swetra? Nie wiem czy mam talent Marzeny, ale może warto spróbować? :D A jak tam ukośnik? Ja muszę przyznać, że następnego dnia po spotkaniu unicestwiłam swój Color Affection, bo po połączeniu trzeciego koloru okazało się, że 'arco iris' jest stanowczo za mało kontrastowy w stosunku do obu pozostałych kolorów :/ ale dzisiaj już nadrobiłam straty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo :) ale działa!
      Spotkanie brzmi kusząco, ino czy ja umiem pozować... XD
      Ukośnik leży... wstyd się przyznać, ale ciągle chwytam druty. Jednak już wiem jak go zrobić, wychodzi akurat, jedyne co mi przeszkadza to ta czarna nitka, która wystaje w brzegowych koralikach. Fioletowej nie udało mi się kupić, więc czeka... :p
      To spotkanie jak widać nastroiło nas destrukcyjnie, bo ja sprułam cały rękaw... a brakowało jedynie ściągacza. Ale na dzień dzisiejszy mam 'już' zrobione 1 i 1/3 drugiego. ^^

      Usuń