Dzieje się mało. W zasadzie w ostatnich dniach, może coś około trzech nie miałam drutów w rękach. Dacie wiarę? Sama nie wiem jak to się stało. W głowie kolejne kilka pomysłów, a w rzeczywistości totalnie nic. Znowu zaczełam troszkę myśleć o szyciu, szczególnie, że przydałoby mi się coś na klucze, które walają się luzem po torebce i ciągle zawracają mi głowę czy nie porysują mi telefonu... Do tego kołtunią mi się wizje szydełkowych podkładek i spódnic z kieszeniami. Jakby było mało kolejne wizje swetrów w najróżniejszej grubości i kolorze nie dają o sobie zapomnieć. Chyba mam teraz czas jedynie wymyślania. Oby przyszedł i ten z realizowaniem.
Książkowo nie mam nic do chwalenia, bo stoję prawie w miejscu. Ostatnio czytałam [nadal "Dziewczynę płaszczkę..."] na przystanku czekając w środku wiatru na autobus, zaraz po spotkaniu z okazji wwkip. Hmm... czyli jakieś 6 dni temu. Strach się bać. Do książki wkroczyła jakaś irytująca kobieca postać, tworząc wątek niby miłosny, ale taki wnerwiający [dla mnie], że czytanie jak widać odłożyłam. Nie lubię mieć kilku książek czytanych na raz, widać więc, że aktualnie odpoczywam i dojrzewam do ponownego spotkania z tym towarzystwem.
Ogólnie dopada mnie ponownie jakiś mini kryzys twórczy i książkowy, a zmienna pogoda, którą toleruję w tej postaci jedynie w górach, naprawdę przyprawia mnie o jakąś chandrę. Staram się nie poddać, pijąc teraz 'mrożoną' kawę i racząc się zapachem świeżutkich stokrotek... z woskowych kuleczek rozpływających się pod wpływem świeczki.
Aby nie smucić do granic chwalę się dwoma motkami Lopi (oczywiście od Kuacji). :) A więcej na ten temat... kiedyśtam.
W kwestii dziewiarskiej: ciągnie się sweter z dream in color. Obawiam się, że może być lekko za szeroki w plecach, ale póki co mam na niego i tak rozwiązanie nawet w takim przypadku.
W zasadzie mam kilka wzorór, które kiedyś bardzo chciałam wydziergać, ale przyznam się, że nie mogę się przemóc i zamiast tego planuję kolejne twory swojego autorstwa.
Czasami jak jest wszystkiego za dużo to wybór jest utrudniony. Lopi piękna, sama się na nią nastawiam ale dopiero pod koniec lata- teraz staram się wyrabiać zapasy, chociaż częściowo :))) Serdeczności.
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńJa też teraz staram się zużyć zapasy, a Lopi czekać będzie na jesień.
To się nazywa lato :) Człowiek ma ochotę robić WSZYSTKO, a doba jakoś dziwnie jest krótsza niż zimą, choć słońce podpowiada coś innego :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
Coś w tym jest. :)
UsuńMiło spędzany czas leci jak szalony...
Pozdrawiam!