piątek, 13 lutego 2015

Co tam? Kto tam?

Zamiast blogować to dziergam. I pruję. Gram, albo latam po robótkowych spotkaniach. Zaszalałam i w zeszłą sobotę spędziłam w podróży 12 h, jedynie po to, aby pobyć z wrocławskimi dziewiarkami te 2,5 h w kawiarni. Ubrałam się w swój najnowszy sweter, wzięłam nawet jakiś motek, który mi po nim został i miałam tworzyć. Albo czytać. Skoro droga taka długa to cóż innego robić?
Ano przyznać się muszę szczerze, że książki nawet nie otworzyłam. Siedziałam wgapiona w okno i podziwiałam widoki, a z każdą chwilą czyniłam to z coraz większymi emocjami. Jak inaczej skoro nagle przez pole biegnie stado saren? Jakiś czas potem mijam wielkie polany z lasem na horyzoncie i wyłania się kolejne stadko, tym razem z rogatymi. I przez to zamiast pochłaniać lekturę, albo produkować oczka to liczyłam zwierzaki. W sumie takich rodzinek naliczyłam chyba z 6. Nawet udało mi się nie do końca kontrolować i sama z siebie się potem śmiałam, jak dotarło do mnie, że wydaję głośno dźwięki typu "oh!", "oj!", "haha"... ale cóż się dziwić kiedy na widoku pokazują się dzikie ptaki drapieżne. I to nie jeden! Nie dwa! Siedzące na skraju lasu, chodzące po polu, czy te szybujące w poszukiwaniu obiadu. Myślałam, że cztery to dużo.
A potem dojechałam z liczeniem do 12... XD ale najpiękniej było zerknąć na te, które siedziały dosłownie zaraz koło drogi, na tych mini drzewkach posadzonych tuż za barierką oddzielającą jezdnię. Bo ja wiem, może to było coś koło 2 m?
I przez te lasy, pola i ptaszyska cała droga minęła mi na 'zwiedzaniu' okolicy. 

Tak byłam rozemocjonowana, że na spotkaniu moją robótkę [komin] zaczynałam 3 razy i wyszłam stamtąd ze smętnym kłębkiem w takiej postaci z jaką weszłam. Nadrobiłam sobie za to dzierganie przez 3/4 nocnej podróży kiedy to za oknem było widać jedynie światełka i nic więcej. A potem dnia następnego... koncepcja mi się zmieniła, przemyślałam, przymierzyłam i sprułam i czeka tak do dziś, a nawet będzie czekać jeszcze dłużej.
Samo spotkanie we Wro zaliczam do udanych i żałuję, że byłam tak krótko. Na wiosnę odrobię! Zdjęcia miały być, nawet przytargałam tam aparat, ale zważając na kawiarniane oświetlenie, możliwości sprzętowe, ruchomość postaci i moje umiejętności... to fotki są tak nieostre, że chyba nikt by się nie zdziwił jakbym powiedziała, że mam parkinsona albo wypiłam z 10 kaw. Także musicie wierzyć na słowo- buzie ciągle się uśmiechały, rozmawiały, a oczy cieszyły się pięknymi motkami i swetrami na swoich właścicielkach. I można było macać, haha. Jest mi niezmiernie miło, że mogłam Was poznać. Teraz wasza kolej na wycieczkę. :)

Aktualnie dzieje się sweter w stonowanym, jednolitym kolorze. Z racji tego, że cardigan idzie wolno (wszak połowa to lewe oczka, ugh) dzisiaj miałam zrobić sobie od niego przerwę na rzecz spisywania wzoru. I tak jak się do tego zabrałam tak pisałam 8h, a to jeszcze nie koniec. Na smutki zawsze najlepszy jest kot, a od czasu do czasu można sięgnąć po coś słodkiego, realnie do zjedzenia (wszak koty najsłodsze, ale jeść nie polecam). Ja wyciągnęłam sobie gwiazdkowy prezent. ^^
W ramach relaksu z drutami lub bez, wieczorem umilam sobie czas serialem, a na brak weny robię kakao. ^^ Dla ciekawostki wypatrzyłam robótki chyba już w co najmniej 5 odcinakch. Wszystko obowiązkowo pod czerwoniastym kocem i jak zawsze w moonkoosach.
Dzisiejsze focisza w poście sponsoruje mój telefon. Do teraz się dziwię dlaczego wychodzą nim lepsze zdjęcia niż normalnym aparatem.

8 komentarzy:

  1. Super było się spotkać i mam nadzieję, że czeka nas jeszcze wiele powtórek :) Zapraszamy wiosną na dłużej. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. :)
      Ja zapraszam do stolicy.

      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  2. Spotkanie zdecydowanie można zaliczyć do udanych. Też się cieszę, że w końcu mogłyśmy się poznać na żywo :)
    Ja sobie też obiecywałam, że w autobusie będę dziergać. W jedną stronę większość czasu spałam a w drugą niby zrobiłam korpus swetra do końca, ale w domu się okazało, że jest za duży i cała moja praca poszła się pruć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! Mam nadzieję, że w miarę szybko się wszystkie zobaczymy ponownie. :)
      Podobno dzierganie bez prucia nie istnieje. Ale oby jego jak najmniej. ^^

      Usuń
  3. A ta droga to wiedzie do Wrocławia skąd? Dla takiej ilości zwierzyny za oknem chętnie się z nią zmierzę ;) Też mnie ekscytuje każda sarna za oknem pociągu/autobusu :)
    Super, że spotkanie dziewiarek się udało. Miałam cichą nadzieję pojawić się na nim pojawić, akurat byłam tego dnia we Wrocławiu - jeśli Bielany można nazwać Wrocławiem, bo nie do końca czuję się jakbym była w mieście jako takim - ale upychanie mebli w samochodzie i zmiana koła, które postanowiło dokonać żywota pod sklepem nie pomogło. Ale mam nadzieję, że kiedyś się wybiorę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze stolicy. Zapraszam, wpadaj kiedy chcesz!
      Bielany i w Warszawie mamy, haha :)
      Ja póki co urzęduję tutaj, ale planuję do Wro jeszcze kiedyś pojechać.

      Usuń
  4. o kurcze :) Ty szalona jesteś jednak :D

    OdpowiedzUsuń