Tyle dni minęło, a nadal posta brak. Zawzięłam się i dziś piszę, bo już do połowy zżarły mnie wyrzuty sumienia, a co. W zasadzie nie bardzo jest niestety o czym. Ponowny marazm twórczy. Dosłownie masakra. Od prawie 2 tygodni nie stworzyłam nic ciekawego na drutach. Tak naprawdę to rzadko kiedy brałam je do ręki, bo jeśli się zdecydowałam, to zwykle na łapki, które prułam najwyżej po 3 cm. Nie pomogły nawet nowe mikro motki Holsta. Nie pomogła 8 godzinna podróż w busie [razy dwa], którą w zasadzie przeczekałam w najdziwniejszych pozycjach. Nie pomogły urodziny, ani przygoda z anime. Jednym słowem kaplica. Naprawdę próbowałam, na Holstach, na Sirdarze, Filcolanie i Dream in Color... nic tylko włosy z głowy rwać.
Totalnie nie wiem co się dzieje.
Dla pocieszenia raczę się mugolskimi 'fasolkami [prawie] wszystkich smaków'.
Pokazywany sweterek doprowadza mnie do rozpaczy, bo co przymierzam to ukazuje się na granicy za duży/ a może jednak nie taki zły. A tyle liczyłam, mierzyłam, czytałam, nawet oparłam się na magicznej tabelce od Intensywnie Kreatywnej... no i masz wiedźmo placek. Boli, że miesiąc roboty na 'wykałaczkach' zostanie prawdopodobnie spisany na straty. Podobno czasem trzeba... Aby nie utonąć we łzach podczas prucia, póki co zaczynam od zera z drugiego motka, a ten zezwłok sobie poczeka na chwilę nagłej odwagi do unicestwienia. Aż tak mocnych nerwów to jeszcze nie mam.
Dużo czasu jednak mimo wszystko upływa mi przy wymyślaniu sweterków.
Książkowo wstyd się przyznać, ale bardzo podobnie. "Dziewczynę płaszczkę..." zmęczyłam dopiero dziś, osiem stron czekało sobie kilka dni. I tak jak na początku byłam zachwycona, tak teraz muszę przyznać, że tutaj powinnam zgodzić się z przysłowiem "nie chwal dnia przed zachodem słońca". Zaczynało się pięknie, ciekawie itd. itd., ale im dalej w las tym... nudniej. Przewidywalność bliska 100%. Postacie były tak płytkie jak kałuże, a jedyne co podratowało tę powieść to według mnie początkowe opisy miejsc. Dało się na szczęście poczuć steampunkowy klimat zmieszany z Jowiszanami i przybyszami z innych planet. W sumie jeśli nie zależy wam na wciągającej akcji, jakichś dreszczykach emocji, zachwytu czy innych skrajnych odczuciach to możecie przeczytać. Aż tak tragicznie w końcu nie było. :)
Aktualnie nie czytam, nie drutuję. Ale myślę, że do wieczora zacznę. ^^ Tym razem czas na trzecią książkę z ostatniej podróży do biblioteki. Według opisu z okładki "Klimat jak z powieści Daphne du Maurier, tajemnica jak z Wichrowych Wzgórz w atmosferycznym thrillerze historycznym". Czyli powieść o ciekawym tytule "Narzędzia piekła" Imogen Robertson.
*okładka podobna kolorystycznie do przyszłej/aktualnej robótki ^^
Pożyjemy, zobaczymy... może marazm odpędzimy. ;)
Nic na siłę:) Jestem przekonana , że wena czai się tuż za rogiem , może jest już nawet blisko:)))
OdpowiedzUsuńOby, bo zwariowac można... :p
UsuńTaka robótka co się robi i się nie daje skończyć to faktycznie narzędzie piekła do udręczania biednych dusz... tylko kląć a licznik grzeszków tyla ;P niczym kroki zstępującego schodami lecz nie do nieba...
OdpowiedzUsuń]:->
I to jak...! albo gorsza jeszcze własnie taka co leży i czeka do sprucia. :p
UsuńAmanitko, to dobrze, że się nudzisz... bo to znaczy, że już za chwilę mózg Twój z tego deficytu jak wyskoczy z nowymi pomysłami to Ci kartek/drutów/włóczek braknie! zobaczysz! :D
OdpowiedzUsuńCzasem warto poczekać na natchnienie.. rysuj, szukaj inspiracji, przeglądaj zdjęcia, najbardziej odjechane, szukaj wzorów.. wena w końcu przyjdzie i znów stworzysz coś wspaniałego! trzymam kciuki!
Ooo byłoby cudownie, bo teraz to nie wiem co ze sobą zrobić. Dziergać się nie chce, bo doprowadza do szału brak sprecyzowanego pomysłu, a brak dziergania też dobrze nie robi, bo człowiek ma poczucie traconego czasu.
UsuńPóki co czekam! :) oby zadziałało.
Och można się sfrustrować jak nic nie idzie po naszej myśli. Życzę ci aby natchnienie szybko wróciło :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, ale czasem tak jest. Cóż zrobić, chyba poczekać i już.
UsuńDziękuję :)
Gdy nie ma przyjemności z robótki, to rzeczywiście warto ją na trochę odłożyć. Może dla odmiany spróbuj jakieś nowej techniki, pewnie jest coś co cię ciekawi :) Zrób coś dla zabawy i będzie ok :D Słodki Muminek :))
OdpowiedzUsuńOtóż to- nie ma sensu się męczyć.
UsuńO dziwo upał wykańcza mnie całkowicie, więc nowości też odkładam, ale przyznam się, że kupiłam nowy kawałek materiału... XD
Dzięki!
Sprułam swoje 3/4 Ecuadoru z milionem rzędów skróconych i nie żałuję. Jeśli efekt nie cieszy Cię już teraz, czy jest jakaś szansa, że będzie Cię cieszył w gotowym udziergu, czy nie bardziej będzie Ci żal go pruć, gdy po ukończeniu założysz raz czy dwa i odłożysz do szafy bo to jednak nie to? A gdyby chodziło tylko o gotowy efekt, czy nie byłoby łatwiej połazić po centrum handlowym i znaleźć ładny gotowy sweterek, do tego dużo tańszy? Pomyśl sobie, że to prucie to dłuższa przyjemność dziergania z tej włóczki, że poświecisz czas, ale za to będziesz miała 100% satysfakcji. Jeśli doskwiera Ci brak weny to może odłóż tą włóczkę na potem i sięgnij po gotowy wzór, taki z listy do wydziergania, może podczas dziergania czegoś takiego wpadniesz na jakieś rewelacyjne rozwiązania, może poznasz nową technikę, olśni Cię :)
OdpowiedzUsuńoooj...
UsuńAle racja. Widzę, że trzeba przeboleć chwilę, a później się odbije. :) Już mi lepiej. A teraz nie umiem kupić swetra w sklepie, bo wiem, że mogę zrobić taki sam albo i lepszy. :p
Pewnie zacznie się wena jak będę ze zmęczenia na twarz padać XD
Jak jest marzam to zaraz minie. Czasem trzeba zerknac na coś nowego, a czasem po prostu nic nie robić i popatrzeć głupio w tv... Trzymam kciuki za powrót weny z wakacji ;) bedzie ok!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, chyba zamiast mnie to wena się wczasuje, niedobra jedna, nooo... :/
UsuńAle w sumie wiecznie tak być nie może, no nie?
Dzięki! :)
Spokojnie, to normalne;) Lepiej to przeczekać, niż robić coś na siłę, bo efekt będzie marny;) a pomysły przyjdą bez zapowiedzi ale za to ze zdwojoną siłą:)
OdpowiedzUsuń